Barbara Kwiatkowska
Zjawiskowa Ewa w debiucie Tadeusza Chmielewskiego sama była debiutantką, wyłonioną w drodze konkursu z tysięcy kandydatek. Wdziękiem i naiwnością, która mogła w pewnych okolicznościach ściągać niebezpieczeństwo, wyróżniały się też następne jej bohaterki – Iwona w Panu Anatolu, Sabinka w Żołnierzu… Ale potrafiła też być tajemnicza, nieodgadniona, jak tytułowa Jowita u Janusza Morgensterna.
Jej niepowtarzalną urodę docenił nie tylko Roman Polański (pierwszy mąż), ale i inni znani reżyserzy. Obsadzano ją u boku Jeana-Louisa Trintignanta czy Alaina Delona. Filmografia aktorki obejmuje więcej tytułów obcych niż polskich – po wyjeździe z kraju w 1959 roku grała we Włoszech, Francji i w Niemczech. Współpracowała z Radiem Wolna Europa, działała na rzecz porozumienia polsko-niemieckiego. Ostatnie role zagrała na początku lat 90. Zmarła nagle w wieku 54 lat.
Cytaty
-
Pewnego dnia siedzieliśmy w hallu łódzkiego Grand Hotelu wraz z Kubą Morgensternem. Nagle do recepcji podeszła jakaś dziewczyna i wzięła klucz. Była uderzająco piękna, miała olbrzymie oczy i pełne, zmysłowe usta. Kto to jest – spytałem Morgensterna. – Gra w filmie Ewa chce spać – odparł. – Barbara jakaś tam. Została podobno zaangażowana na podstawie zdjęcia, które posłała na konkurs do tygodnika „Film”. Morgenstern musiał zauważyć wrażenie, jakie na mnie zrobiła, więc zlitował się i w parę dni później skorzystał z okazji, by mnie jej przedstawić: dziewczyna nazywała się Barbara Kwiatkowska (…). Ale Basia nie była typem dziewczyny, która wdałaby się w przypadkowy romans. Uczyła się w szkole zespołu „Mazowsze” w Karolinie. Pochodziła ze wsi i miała solidne, chłopskie zasady. Mimo uderzającej piękności było w niej coś dziwnie niepewnego, niezręcznego, miała na przykład typowo wiejski sposób zakrywania dłonią ust, kiedy wybuchała śmiechem, jakby skonsternowana własną śmiałością. Jak na osiemnastoletnią piękność była wstydliwa, zamknięta w sobie i początkowo nie uznała mnie za poważnego kandydata do swych uczuć.
Roman Polański, Roman, tłum. Kalina i Piotr Szymanowscy, Warszawa 1989 -
Niebawem aktorka zwróciła uwagę francuskich reżyserów i producentów (…). Była partnerką gwiazdorów Jeana-Louisa Trintignanta, świeżo wylansowanego Alaina Delona, grając delikatne dziewczyny, atrakcyjne, a zarazem pełne wewnętrznej urody. (…) Jednak nie podbiła Francji. Zabrakło kogoś, kto zdecydowałby się uparcie ją lansować, a w przypadku imigrantki z wyraźnym obcym akcentem jest to zawsze ryzykowne. Tym bardziej że jej samej brakowało determinacji w walce o karierę. Przyjmowała wszystko jak uśmiech losu, nie zdawała sobie sprawy, jak wysoko mogłaby zajść. A przecież „czekały” na nią postacie zbudowane z kontrastów. Częściową rekompensatą niespełnionych nadziei były nobilitujące występy u naszych mistrzów, Andrzeja Munka i Andrzeja Wajdy.
Krzysztof Demidowicz, Nieśmiertelni: Barbara Kwiatkowska-Lass. Nasza księżniczka, „Film” 1995, nr 5