Grażyna Staniszewska

Grażyna Staniszewska w filmie "Popiół i diament", fot. Wiesław Zdort, źródło: Fototeka FN?>

Grażyna Staniszewska w filmie "Popiół i diament", fot. Wiesław Zdort, źródło: Fototeka FN
http://fototeka.fn.org.pl/

Zadebiutowała rólką w nieudanych Szkicach węglem Antoniego Bohdziewicza, styl i klasę pokazała jako wdowa po Joczysie w Krzyżu Walecznych Kazimierza Kutza. W Popiele i diamencie Andrzeja Wajdy śpiewała melancholijnie Czerwone maki na Monte Cassino. A potem wzruszyła całą Polskę jako Danusia w Krzyżakach Aleksandra Forda. Ta rola stała się jej przekleństwem, nie dostała później żadnej ciekawej propozycji. Z zapomnienia wydobył ją na chwilę Janusz Majewski, powierzając rolę byłej kochanki Widmara w Zazdrości i medycynie, Filip Bajon obsadził ją na drugim planie w telewizyjnym Rekordzie świata. U Tadeusza Konwickiego znalazł się dla niej epizod. Ale Danusia i wdowa po kapitanie wprowadziły ją do historii polskiego kina.

Cytaty

  • Dostałem  rolę Zbyszka w  Krzyżakach trochę wcześniej niż Grażyna Staniszewska  została  wybrana jako Danusia.  Z tym że ona dała się już zapamiętać  ładnym debiutem w Krzyżu Walecznych.  Reżyser Ford liczył na naszą  świeżość i  naturalność.  I  tacy chyba byliśmy: bardzo młodzi, pełni entuzjazmu i nadziei.

    Wydawało  się po premierze Krzyżaków, że świat legł u naszych stóp. Lecz, jak to się często zdarza w aktorskim życiu, olbrzymia popularność obróciła się przeciw nam.

    Trudno uwierzyć, ale po filmie Forda nie dostałem już naprawdę interesującej roli. Podobnie było z Grażyną.  Sama zwykła mówić, że  udział w Krzyżakach stał się dla niej przekleństwem. Pojawiła się jeszcze tylko w Zazdrości i medycynie (Janusza Majewskiego) i później  u Konwickiego w Lawie, w tłumie postaci w scenie balu u senatora. Na scenie też nie zagrała nic godnego specjalnej  uwagi. A przecież tu też dobrze się zapowiadała, bo pracowała w najlepszych warszawskich teatrach – Dramatycznym i Narodowym.

    Spełniła się za to w jej  życiu inna zapowiedź. Niezadługo od premiery Krzyżaków szliśmy z Grażyną Krakowskim Przedmieściem w stronę akademickiego domu Dziekanka, gdzie mieszkała. Usłyszałem za sobą szybkie kroki. Gdy odwróciłem się, nieznajomy mężczyzna zapytał, czy pani, której towarzyszę, to moja dziewczyna. − Nie –  żachnąłem się na  obcesowe  pytanie. − Ale  właściwie co panu do tego? Szczupły, wysoki chłopak odetchnął z ulgą. – To dobrze. Bo ona będzie moją  żoną. I to się sprawdziło. Z  Wojtka, który mnie wtedy zaczepił i z którym się po latach zaprzyjaźniłem, wyrósł  sławny chirurg, profesor Wojciech Noszczyk. Grażyna Staniszewska sprawdziła się w roli jego żony. To, co dla nich wspólne, to  dobroć i wielka klasa.

     

    Mieczysław Kalenik, Wspomnienie do Albumu, 14 czerwca 2010