Artykuły
„Kino” 1971, nr 12, s. 4-13
Trzecia część nocy
Aleksander Ledóchowski
– 4 –
Pan Andrzej Żuławski
Zespół „Wektor”
Warszawa
List otwarty
Panie Andrzeju! – Opiekun Pańskiego filmu Andrzej Wajda wielokrotnie zwracał się do nas, by pisać analityczne studia o wchodzących na ekrany obrazach, by – w ten sposób – nawiązać warsztatowy dialog. Trzecia część nocy jest dobrym ku temu pretekstem. Jest jeszcze i inna przyczyna, jak sądzę – ważniejsza. Teraz, gdy piszę te słowa, Pański film nie wszedł jeszcze na ekrany, jeszcze nie pojawiły się recenzje, krytyki, polemiki i jeszcze – poprzez frekwencję publiczność nie wyraziła swojej aprobaty lub dezaprobaty. Ale już teraz w rozmowach z tymi, którzy ten film oglądali – a przecież oglądali go ci najbliżej związani z kinematografią – niektóre głosy dały mi dużo do myślenia. Pomijam te głosy, które dotyczą spraw bardziej subiektywnych, a więc na przykład sprawy dialogu – jego wyalienowania się od akcji, szczególnej stylistyce obcej mowie potocznej i jego górnolotności, co w uchu dzisiejszego widza może brzmieć fałszywie lub zgoła pretensjonalnie, choć gwoli prawdzie muszę stwierdzić, że język ten jest jakimś artystycznym odpowiednikiem myślenia i wyrażania się polskiej inteligencji w czasie okupacji. Chodzi mi jednak o coś istotniejszego – o jakąś „estetyczną niepewność” towarzyszącą widzowi w trakcie projekcji; po prostu o to, kiedy dana scena jest „realistyczna” w ramach konwencji tego filmu, a kiedy jest filmową halucynacją, imaginacją lub – w sensie psychologicznym – reprojekcją. Jak się te dwa nurty mają do siebie i dlaczego? A przecież ta „estetyczna niepewność” jest podwójnie motywowana: raz
– 5 –
w odniesieniu do akcji (czyli do opowiedzianej historii), innym razem do jego poetyki. Nawet – choć tylko raz – zauważyłem u znajomego trudność w odbiorze polegającą na dylemacie ,,kto jest kto”: kiedy Małgorzata Braunek jest Heleną, a kiedy Martą...
Te zastrzeżenia nie mają jeszcze charakteru ujemnego ani dodatniego – po prostu je stwierdzam i traktuję jako punkt wyjścia. Innymi słowy, chciałem podzielić się z Panem uwagami na temat konstrukcji i dramaturgii filmu, jego poetyki i niektórych rozwiązań reżyserskich.
1. Punkt odniesienia – Michał
Być może stwierdzenie to banalne, ale każdy film jest jakąś dżentelmeńską umową między reżyserem a widzem, to znaczy, że widz poprzez kompozycję utworu – otrzymuje „klucz” do dzieła, który ułatwia mu zrozumienie reguł artystycznych i lepszą percepcję utworu. Ten „klucz” zawarty jest przede wszystkim w koncepcji filmu, w tym, że widz zdaje sobie sprawę w danym momencie (albo trochę później), czy oglądana scena jest „prawdziwa” w ramach konwencji filmu, czy też wizualną formą omamienia, halucynacji, wyobraźni, przypomnienia itd. Podobnie rzecz przedstawia się z narracją – ujęcia robione są albo z pozycji obiektywnego obserwatora (kamera jest okiem widza), albo z pozycji któregoś z bohaterów filmu, albo też kamera jest rzecznikiem autorskiej i subiektywnej wizji reżysera. Ale jakikolwiek jest sposób prowadzenia kamery, musi on być uzasadniony nadrzędnymi racjami artystycznymi i zrozumiały – przynajmniej dla wyrobionego widza.
Wydaje mi się, że w Trzeciej części nocy dołożył Pan sporo starań, aby ten klucz dobrze ukryć. Film jest pełen zaprzeczeń i ma w sobie coś z labiryntu: korytarze, które prowadzą donikąd, lustra odbijające przeszłe obrazy i ślepe lub iluzoryczne okna. W oparciu o sam tylko film jest niemożliwy do ustalenia nawet fakt, czy Michał zginął, czy nie... Oczywiście, że można to tłumaczyć na dobro Pana – eksplozją
– 6 –
inwencji, nadmiarem pomysłów, bogactwem wyobraźni, ale z drugiej strony należy także pomyśleć o czymś takim, co nazywa się dyscypliną artystyczną. I bynajmniej nie występuję tu jako zwolennik komunikatywności powszechnej za wszelką cenę, ale raczej bronię adekwatności intencji artystycznych w stosunku do realizacji.
Metraż Trzeciej części nocy wynosi 2900 m (11 aktów, 368 ujęć). Film składa się z 24 sekwencji. Są one następujące: 1. Dworek (śmierć matki, Heleny i Łukasza), 2. Ulica przed Instytutem (Michał i Marian), 3. Akcja (śmierć Olka, zranienie Michała), 4. U Marty (poród, retrospekcja z Heleną), 5. W pokoju ojca, 6. U Ślepego, 7. W Domu Starców (spotkanie z matką Olka i z Martą), 8. Przed Instytutem i na targu (Michał prosi Mariana o pracę w Instytucie), 9. W Instytucie (szczepienie Michała, wypłata), 10. W Domu Starców (z siostrą Klarą i w pokoju Marty), 11. W pokoju Michała (scena z Rozenkrancem), 12. U ojca, 13. W Instytucie (karmienie wszy), 14. W Domu Starców (scena z siostrą Klarą, przyniesienie Marcie kartek żywnościowych), 15. W Instytucie (karmienie, wstrzykiwanie skażonej bakteriami krwi), 16. Przed Instytutem (Michał i Marian, załamanie się tego ostatniego),
17. Akcja (Michał i Jan, wykonanie wyroku), 18. Na dworcu (Jan i kelnerka), 19. W Instytucie (preparowanie jelitek), 20. U Ślepego (podjęcie decyzji o odbiciu Jana, męża Marty), 21. W Domu Starców (Michał zawiadamia Martę, że jutro „wyjdzie” ze szpitala jej mąż – retrospekcja z Heleną – „pogodzenie się” Heleny z Martą – deportacja staruszków i siostry Klary), 22. „Kocioł” (aresztowanie Ślepego i śmierć Mariana), 23. U ojca (rozstanie, ojciec podpala mieszkanie) i 24. W szpitalu i finał. W tym wykazie dramaturgicznych całości pominąłem – co jest zrozumiałe – niektóre łączące je sceny.
Dramaturgię i znaczenie tych sekwencji organizuje postać Michała, który prawie cały czas przebywa na ekranie, jeśli nie jako przedmiot, to przynajmniej jako podmiot. Przejawiło się to w specjalnym przedstawieniu wydarzeń, a zwłaszcza w sposobie fotografowania: nie dość, że Michał prawie cały czas przebywa fizycznie na ekranie, ale to wszystko, co się dzieje, ma charakter opowieści skrajnie subiektywnej, jest realnością tylko dla niego. Temu celowi podporządkowany został język filmu, przede wszystkim koncepcja operatorska: to, co oglądamy na ekranie, pojawia się najczęściej w trojaki sposób: z Michałem w kadrze, ale ten pozornie neutralny punkt widzenia jest w sensie estetycznym i psychologicznym taki, jakby nastąpiło rozdwojenie bohatera, a on sam był uczestnikiem i obserwatorem wydarzenia jednocześnie; z Michałem poza kadrem (kamera biegnie za jego wzrokiem) i wreszcie retrospekcje (przypomnienia – kamera jest instrumentem do reprojekcji jego wspomnień, skojarzeń i wyobrażeń). Ten rodzaj wizualnej prezentacji dobrze oddaje zamierzony klimat filmu – świat zewnętrzny restytuowany przez psychiczne dyspozycje głównego bohatera.
Ta jednolitość stylu i poetyki jest w sensie estetyki odbioru przeprowadzona konsekwentnie, mimo wielokrotnych formalnych odstępstw od zasady. Pierwszym wyjątkiem są ujęcia z Michałem w kadrze robione z pozycji jego partnera, a więc widziany on jest oczyma drugiej osoby (Heleny, Marty, ojca, siostry Klary itd.), jednak te formalne odstępstwa nie zmieniają subiektywnej koncepcji filmu. Są zbyt dobrze wpasowane w całość, a zarazem umotywowane dramaturgicznie.
Drugim wyjątkiem są epizody fotografowane z pozycji całkowicie neutralnego obserwatora, to znaczy towarzyszy temu taki psychologiczny efekt, jakby kamera była oczyma widza, względnie „narratora” filmu. Typowym przykładem takich rozwiązań może być epizod między
– 7 –
sekwencją 5 (u ojca) i 6 (u Ślepego) – ujęcie 145 i 146, gdy Michał stoi przed zamkniętymi drzwiami mieszkania Marty. Ale i w tym przypadku nie zostaje naruszona konwencja filmu; jest to tak, jakby Michał opowiadał: „…byłem u Marty, ale jej nie zastałem”. Obiektywizm narracji pozostaje w zgodzie z subiektywizmem treści.
Jest jeszcze trzecia grupa formalnych odstępstw, które nie naruszają ogólnej koncepcji. Mam na myśli deportację staruszków i siostry Klary. Sekwencja o tyle ważna, że są jeszcze dwie podobne: aresztowanie Jana i finał Rozenkranca. Pierwsza z nich – aresztowanie Jana – jest retrospekcją: Michał opowiada o tym swemu ojcu, a widz ogląda tę opowieść jego oczyma z mieszkania Heleny. W przypadku epilogu Rozenkranca (sceny na cmentarzu i przed bramą) jest to także pokazane z pozycji wzroku Michała: ściśle rzecz biorąc, optyczna autorytatywność jest tu zachwiana, ale nie prawdziwość artystyczna i psychologiczna. Natomiast w sekwencji deportacji nieostrość stylistyczna posunięta została jeszcze dalej: poszczególne kadry i ujęcia są emocjonalnie i psychologicznie ,,widziane” oczyma Michała, który de facto jest w zupełnie innym miejscu niż kamera (poza planem). Zważywszy jednak na szczególne znaczenie tego fragmentu i jego wielorakie znaczenie, owo widzenie „oczyma duszy” (w tym także słyszenie) nie stoi w żadnej sprzeczności z koncepcją narracyjną. Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z dość ciekawym zjawiskiem filmowego symultanizmu – nieobecności fizycznej i obecności psychicznej, szczególnego rozszczepienia prawdopodobieństwa sytuacyjnego, ale służącego prawdzie artystycznej.
Podkreślam więc, że pod tym względem Pański film jest jednolity i konsekwentny z jednym wyjątkiem. Chodzi mi o sekwencję 18 na dworcu z Janem i kelnerką (ujęcia 271-279). Jest ona w stosunku do pozostałych partii filmu „obca”, ponieważ pokazana została w konwencji „obiektywnej”, jakby „poza” Michałem. Oczywiście, można tu dorobić ad hoc mniej lub bardziej problematyczne uzasadnienie w rodzaju, że prezentuje ona wydarzenie, o którym Michał nie wie, względnie dowiedział się później, jednak tłumaczenie to nie zmienia stylistycznego zgrzytu. W dodatku sekwencja ta stanowi tylko rozbudowę ubocznego wątku,
– 8 –
mogłaby być opuszczona. Jak już wspomniałem, skomplikowana konstrukcja filmu, znalezienie wspólnego mianownika porządkującego wydarzenia, dlatego sekwencja ta przez swoją odmienność koncepcji wprowadza dodatkowe rozkojarzenie estetyczne.
2. Czy Michał zginął?
Już tak jest, panie Andrzeju, że widz (i krytyk) lubią pewien ład i jednoznaczność. Bardzo często oceniamy filmy miarą prawdopodobieństwa do wydarzeń rzeczywistych. Zadowalamy się także wszelkimi uzasadnionymi odstępstwami; akcja filmu może nie mieć nic wspólnego z prawami rzeczywistości, ale akceptujemy ją jako znaną nam konwencję (np. jako pewne gatunki komediowe, przygodowe, fantastyczne, kryminalne itp.). Przyjmujemy też całkowitą subiektywizację przedstawienia – quasi-rzeczywistość narkomana, schizofrenika, sny lub własną wizję autora. Ale zawsze wiemy, że to, co oglądamy, jest wytworem wyobraźni człowieka chorego, śpiącego albo jego snem, wyobrażeniem czy marzeniem.
W przypadku Trzeciej części nocy nie ma tego odniesienia, a nawet więcej – następuje trudne do oddzielenia pomieszanie filmowego świata Michała (jako quasi-rzeczywistego) z Pańską wizją (której Michał jest rzecznikiem). To wszystko, co oglądamy, dzieje się według nieznanych praw – nie są to prawa ani rzeczywistości, ani też wyłącznie tylko Pańskiej wizji, ani halucynacji, snu czy innego złożonego procesu psychicznego. Wiem, że można odpowiedzieć na przykład tak: artysta ma prawo tworzyć zgodnie z własnymi przekonaniami i nadawać nieznanemu swój własny kształt. Zapewne, ale z drugiej strony film jest także pewnym przekazem adresowanym do innych ludzi, których dyspozycje w jakimś stopniu należy uwzględniać.
Głównym bohaterem w każdym znaczeniu tego słowa jest Michał. Film – to tylko reprojekcja jego dylematów moralnych i estetycznych. Właśnie to, co jakoś film spina, zawarte jest w jego klimacie – w problematyce moralnej i koncepcji artystycznej (czyli w Pańskiej inwencji). Jest to jedyna nadrzędna reguła, ale zbyt ogólna i dramaturgicznie niejasna. Podporządkowanie materiału filmowego – ocenianego pod kątem widza – ma zbyt dużo przypadkowości.
Nie jest tylko pytaniem retorycznym, czy Michał zginął, czy nie, bowiem jego los pełni rolę wykładni filmu. Zatrzymajmy się nad „prologiem”, tzn. sceną 1. Zaczyna się ona kilkoma ujęciami plenerowymi i dworku. Zza kadru dobiega głos Heleny czytającej cytaty z Apokalipsy. Pierwsze słowa dialogu:
Michał: Jak to było?
Helena: Chorowałeś sześć tygodni. Napuchłeś do monstrualnych rozmiarów, potem miałeś gorączkę...
Słowa te odnoszą się do wydarzeń przeszłych – Michał pracował w Instytucie jako karmiciel wszy, zapadł na tyfus. Pracę tę wynalazła mu Helena.
Ze swoim synem Michał wychodzi do ogrodu i spotyka się z ojcem. Zwierza się z dręczącego go dylematu moralnego, jakim był stosunek Heleny do poprzedniego męża: „Ojcze, ja do dzisiaj nie mogę tego zrozumieć. Ona odeszła od niego z pełnią okrucieństwa. Pozwoliła mu umrzeć...”.
Do dworku wpadają jeźdźcy-żołdacy, mordują Helenę, matkę Michała i synka, który powrócił z parku. Sekwencja kończy się ujęciem 46
– 9 –
– w drzwiach leżą ciała zabitych okryte białymi prześcieradłami, obok Michał i ojciec, który wygłasza coś w rodzaju modlitwy-jeremiady.
Traktowana w oderwaniu od filmu sekwencja ta ma charakter wizyjnego komentarza, którego prawdziwość jest tylko natury poetyckiej i alegorycznej. Ale już w następnej (przed Instytutem) – która w stosunku do poprzedniej jest typu „realistycznego” – Michał tę „poetyckość” potwierdza jako obiektywny fakt. Mówi do Mariana: ,,Helena nie żyje, moja matka, Łukasz i dom na wsi się spalił”. Potwierdza to także wobec innych osób – w rozmowach z Martą, ojcem i Janem, a w ogóle cały film (aż do sceny ostatniej) jest także potwierdzeniem tego – podjętą przez Michała próbą powtórzenia swego życia po raz drugi i lepszy.
Gdyby wyłączyć z filmu ostatnią sekwencję, zaczynającą się ujęciem 317, gdy Michał udaje się do szpitala, aby odbić z rąk Niemców męża Marty, kompozycyjnie i dramaturgicznie akcja i jej interpretacja miałyby jednoznaczny punkt odniesienia. Sekwencja pierwsza byłaby wtedy poetycko-metaforycznym wprowadzeniem i wizualną pointą skojarzeniową, natomiast pozostała część filmu byłaby całkowicie uzasadniona jako gorączkowe majaki albo – w pewnym sensie chorobliwe – przeżywanie na jawie wobec widza tych wydarzeń, które zaważyły na życiu bohatera i teraz pojawiają się w nowym wydaniu. W tym przypadku dramaturgia filmu, konstrukcja i psychologiczne uzasadnienie tłumaczyłyby się bez reszty.
Ale zarówno niektóre środkowe fragmenty filmu (dialogowe i narracyjne odsyłacze, które wydarzenia sekwencji pierwszej potwierdzają jako rzeczywiste), jak też samo zakończenie przekreśla ten sposób interpretacji. Film – bez zakończenia – ma już dwupłaszczyznowy wymiar: wprowadzenia poetycko-autorskiego i w dalszej części subiektywno-wizyjnej opowieści. Ale ta druga płaszczyzna zostaje rozbudowana w głąb, jakby poszerzona o jeszcze jedną, w dodatku sprzeczną z pozostałymi płaszczyznami. W sekwencji trzeciej (w akcji) Olek zostaje zabity, a Michał ranny. Ścigany przez tajniaków, chroni się na schodach. Zaraz za nim wchodzi ktoś inny w takim samym jak on płaszczu. Człowiek ten postrzelony przez ścigających zostaje przez nich zabrany w przekonaniu, że ujęli Michała. Natomiast Michał chroni się do mieszkania żony tamtego, Marty, która jest łudząco podobna do Heleny. Następuje scena porodu.
– 10 –
Od tego momentu zaczyna się trójwątkowość akcji. O ile dwa pierwsze wątki (Michał pracownik Instytutu i Michał konspirator) są w jakimś tam dalekim sensie „realistyczne”, to ten ostatni osobisty wątek rozsadza poprzednią koncepcję, unicestwia tamten punkt odniesienia, wprowadza coś, co nazwałbym „snem we śnie” – realność nierealności rozbija dalszym zakłóceniem już umowny porządek. To tak, jakby Michał równocześnie przeżywał dwa koszmarne sny, które korespondują ze sobą, nawet więcej – korespondują z rzeczywistością.
Dlatego znamienna jest ostatnia sekwencja (od ujęcia 317), będąca szalenie silnym akordem ekspresji, ale która nie tylko nie wyjaśnia, lecz nawet dodatkowo komplikuje interpretację.
Ujęcie 317: Michał idzie ulicą, wchodzi do szpitala. 318: Schody szpitalne widziane z góry, Michał mija kalekę o kulach. 319: Michał schodzi (zdjęcie z dołu), idzie korytarzem, wraca. 320: Korytarz z pacjentami widziany przez Michała. 321: Michał mija pokój z żołdakami, przystaje, skręca w inny korytarz. Sala z kalekami. Spostrzega drzwi nr 14, wchodzi do separatki. Na łóżku leży przykuty Jan, uśmiecha się do Michała krzywo. 322: Michał odwraca głowę, widzi wchodzącą siostrę, która zaczyna krzyczeć. Michał rzuca się do drugich drzwi, do sali z kalekami. 323-327: (bardzo krótkie, niektóre ze stop klatki): Kalecy – Michał – kalecy – Michał – kalecy – Michał z pistoletem. 328: Kalecy rzucają się na Michała, rozbrajają go. Michał wyrywa się, jest w korytarzu. Biegnie. Strzał. Dopada do odjeżdżającej windy. 329: Skacze do szybu windy (zdjęcie z dołu). 330: Wychodzi z włazu w podziemiach. 331: Biegnie długim korytarzem (na kamerę). Drzwi. Salka. Drzwi. Drugie pomieszczenie. Pod przeciwległą ścianą leży osłonięty prześcieradłem nieboszczyk. Twarz Michała – przerażona. 332: Ręka Michała odsłania nieboszczyka – to on sam! 333: Michał prostuje się. Ostry strzał. Pocisk rozrywa mu szyję. 334: Michał stacza się po schodach (od mieszkania Marty). Pada na posadzkę (w Instytucie). Podnosi głowę... 335: Tajniak (?) popycha laboranta w kierunku Michała. 336: Michał czołga się po podłodze. „Patrzą” na niego podstawy kolumn – rzeźby. Podnosi głowę – na plafonie naddrzwiowym malowidło: Oko Opatrzności w trójkącie. Zataczając się, Michał idzie dalej. Jest poza kadrem, w wahadłowym ruchu kamery ukazuje się sala karmicieli z trupami pomordowanych na krzesłach. Mają oni założone na nogach klatki z wszami, spod których wycieka krew. Michał w kadrze w panicznym strachu. Odwraca się, zbliża do drzwi. 337: Michał wchodzi w drzwi. Zatrzymuje się nagle, słysząc głos Heleny (która czyta Apokalipsę: „I zatrąbił piąty Anioł...”). Spogląda na podłogę, kamera biegnie za jego wzrokiem: dworek, w głębi – trzy ciała nakryte prześcieradłem. W drugim pokoju Helena czesze włosy, potem siada przed lustrem. 338: Milcząc Helena maluje powieki, brwi, usta. Spogląda przed siebie. Znowu czyta głośno Apokalipsę. Wstaje, idzie pustymi pokojami, zatrzymuje się i znowu czyta dalsze cytaty. 339: Ujęcie przez okno dworku. W dalekim planie cztery postacie kobiet-aniołów na koniach. 340-368: Makrozdjęcia wszy – cd. napisów czołówki.
Krąg się zamknął i znów jesteśmy w tym samym punkcie co na początku, ale w sytuacji gorszej, bo w labiryncie, o którym wiemy, ze żaden jego korytarz nie prowadzi na zewnątrz. Można na przykład powiedzieć tak:
– Michał został zabity (ale kiedy? W sekwencji trzeciej umiera na schodach pod jakimiś drzwiami, a wszystko inne to tylko jego ostatni „film” w gasnącym mózgu? A może akt agonii zaczyna się od ujęcia 328, gdy wybiegającego z pokoju kalek dosięga postrzał żołdaka? Czy może w podziemiu przed „własnymi” zwłokami?).
– 11 –
Albo:
– Michał sam się ,,zabił” (w swej wyobraźni – po prostu, w gorączce, albo nie, układa dramat. W dworku, albo gdzie indziej. Prawdziwy, częściowo prawdziwy, urojony).
Pytania scholastyczne. Wiem o tym. Wszystkie odpowiedzi są prawdziwe i nieprawdziwe zarazem. Bo w założeniu a priori nie o fabułę chodzi, lecz o to, co się przez nią wyraża. Ale… wszystko, co w filmie – realizuje się przez los Michała. Niejasność tego losu jest odwróceniem uwagi od problemów zasadniczych, jest szukaniem głębi w rebusie.
3. Helena-Marta
Obie te postacie gra Małgorzata Braunek. Rzecz paradoksalna – przy całej ich krwistości są one raczej znakami spraw (i to psychicznych) niż konkretami. Właśnie one wprowadzają element nadrzędnej niepewności – jawy, snu, wyobrażenia, halucynacji. Realizm, a nawet naturalizm scen z Braunek służą czemuś odwrotnemu.
Tę niepewność potęgują niektóre partie dialogowe. W ujęciu 158-160 Michał tak mówi o Marcie do siostry Klary: „Siostro, ona jest tak podobna, tak niezrozumiale podobna do Heleny”. Siostra Klara: ,,Ona nie jest podobna, Michał to halucynacja”. Albo w ujęciu 180-182, Klara: „Umieściłam ją w tym samym pokoju, w którym ty mieszkałeś”. Michał: „Siostro, czy ty w tym podobieństwie jej do Heleny, czy ty w tym nic nie widzisz?”. Klara: „To ty widzisz coś, czego nie ma”.
Mimo podwójnego nałożenia się tych postaci (w znaczeniu psychologicznym i realistycznym, bo grane są przez tę samą aktorkę) nastąpiła indywidualizacja i zróżnicowanie, choć –
w gruncie rzeczy – są one dwoma portretami tej samej osobowości. Helena reprezentuje typ wytworny i wyrafinowany, zawsze starannie uczesana, z twarzą „zrobioną”, dobrze ubrana (najczęściej w brązową suknię, biały płaszczyk lub futerko), wysławia się literacko i w ogóle odznacza się pewną dystynkcją. Marta (najczęściej w rozmemłanej niebieskiej sukni), rozczochrana i zaniedbana, jest reprezentantką typu bardziej prymitywno-biologicznego – mniej myśli o racjach bytu i miłości z podkładem filozoficznym, a bardziej kategoriami codziennych konkretów: dziecka, jedzenia, bezpieczeństwa. Wspólne dla obu są pewnego rodzaju stanowczość i determinizm działania.
– 12 –
Są w filmie dwie, bardzo podobne do siebie sceny – raz z Heleną, drugi raz z Martą – które najlepiej oddają to, co ich łączy i dzieli. W sekwencji jedenastej (zabójstwo Rozenkranca i jego matki) Michał chce wybiec przed bramę. Zastępuje mu drogę Helena, boi się, że jeśli Michał wyjdzie – stanie mu się coś złego. Aby temu zapobiec, wytwornie mdleje.
W sekwencji następującej po deportacji starców i siostry Klary Michał chce także wybiec z domu. Zastępuje mu teraz drogę Marta, rzuca się na niego, powala na ziemię, zaczyna całować i histerycznie krzyczeć. Ten sam skutek, ale metody biegunowo odmienne.
Koegzystencja obu tych postaci daje nieoczekiwane przesunięcia czasowe. Skomplikowana konstrukcja filmu komplikuje się jeszcze bardziej. W sekwencji trzeciej, zaraz po porodzie, Michał spogląda na noworodka (zbliżenie na prześcieradle). Teraz następuje „skokowe cofanie się” czasu: Michał odwraca głowę w lewo, dostrzega (zabitego poprzednio) swego synka, idzie za nim (pierwszy stopień przeszłości). Wchodzi za dzieckiem do sypialni Heleny, która leży z Łukaszem po jego urodzeniu (drugi stopień przeszłości). I znowu mieszkanie Heleny, ale wcześniej, gdy Michał – jako urzędnik ubezpieczalni – przychodzi tam pierwszy raz i wtedy dopiero poznaje Helenę (trzeci stopień przeszłości). Albo inny przykład z sekwencji 10 i 11 od ujęcia 187 – Michał zwraca się do Marty: „Ja też miałem żonę i syna. Mieszkaliśmy właśnie tutaj. Proszę pani, ja mam prośbę. Czy dałaby mi pani na chwilę potrzymać dziecko?”. Michał w zamyśleniu patrzy na dziecko. Helena podaje mu dziecko. On chwilę mu się przygląda, potem oddaje Helenie, która wychodzi z nim, odsłaniając Łukasza na koniu na biegunach. W tym przypadku przejście z Marty na Helenę jest szybkie i dla ludzi o mniej wyrobionej pamięci wzrokowej natychmiastowe stwierdzenie tej „zmiany ról” jest chyba trudne. Kolejność czasowa została ułożona na zasadzie głębokiego cofnięcia się w przeszłość i natychmiastowego powrotu do przeszłości bliższej. Dalszy ciąg sceny (Michał w pokoju na strychu, przyjście Rozenkranca) ma znowu inną perspektywę czasową.
Takie posługiwanie się czasem jeszcze bardziej różniczkuje strukturę filmu, i to nie w kategoriach kalendarzowych, a tylko psychologicznych, a więc jako komponent i wyznacznik przeżyć.
Niniejszy szkic ma charakter szczegółowych rozważań nad kilkoma wybranymi zagadnieniami. Bardziej ogólną ocenę filmu zamieściłem w numerze 10. „Kina” z tego roku. Między jedną a drugą publikacją nie ma sprzeczności – nie cofam swego poprzedniego zdania ani nie zamierzam go rewidować. Wiadomo, że miernoty pomija się wstydliwym milczeniem. Ponieważ Trzecia część nocy jest filmem ambitnym, indywidualnym, ale także dyskusyjnym, chciałem – na przykładzie tych kilku wybranych zagadnień – podzielić się swoimi uwagami. To, co mnie najbardziej u Pana ucieszyło, to filmowa intuicja (albo zmysł filmowy), wyobraźnia i wrażliwość. Natomiast – może bardziej to wyczuwam, niż udowadniam – zaniepokoił mnie rozluźniony albo jeszcze nieskrystalizowany zmysł dyscypliny artystycznej owej sztuki rezygnacji, zadowalania się mniejszym, choć ważniejszym.
I tylko w tym znaczeniu adresuję publicznie te słowa do Pana. Oczekuję też niecierpliwie odpowiedzi – ale kamerą. Mam na myśli Diabła. Zasyłam serdeczności.
– 13 –
Aleksander Ledóchowski
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
Geneza społeczno-polityczna rozwoju KINA MORALNEGO NIEPOKOJU, prof. Andrzej...
-
Wizerunki kobiety w kinie polskim lat 80. na przykładzie filmów...