Artykuły

„Kwartalnik Filmowy” 1997, nr 17


Tylko popiół?

Wiktor Woroszylski

Jest w filmie wzruszający wątek liryczny, w którym trudno oprzeć się urokowi ślicznej partnerki Cybulskiego, Ewy Krzyżewskiej. I ona zresztą gra nie tylko dziewczynę Anno Domini 1945.

Jest w filmie dużo dobrych epizodów, świetnych szczegółów tła, przekonywająco zagranych ról drugoplanowych, jak stara Jurgieluszka, restaurator Słomka, minister Święcki.

Są dobre zdjęcia Jerzego Wójcika.

Są wstrząsające sceny końcowe.

I mimo wszystko – wyszedłem z filmu rozczarowany i skłócony z tą entuzjastyczną famą, która poprzedzała zjawienie się Popiołu i diamentu na ekranie, a którą – znając i ceniąc twórców filmu – byłem przecież gotów z góry jak najgoręcej podtrzymać.

Główna pretensja, jaką mam do Andrzeja Wajdy, reżysera i współautora scenariusza – to tendencyjność filmu. Plakat, również film-plakat, ma prawo, a nawet obowiązek – być tendencyjny. Dzieło epickie, malujące powikłane, dramatyczne konflikty jednostek i grup ludzkich, musi być obiektywne. Racja historyczna jednej strony nie wystarczy dla odebrania wszelkiej racji moralnej, życiowej, ludzkiej drugiej stronie. Oglądaliśmy niedawno Cichy Don Gierasimowa według Szołochowa. Jakkolwiek by się oceniało ten film, nie sposób nie przyznać – mam tu na myśli głównie trzecią serię Cichego Donu – że w jednym, najważniejszym, pozostał on wierny powieści: w rzetelnym epickim obiektywizmie, w lojalnym przyznaniu osobistych racji stronie, z którą w sensie politycznym i historycznym autor bynajmniej przecież nie sympatyzuje. Epicki znaczy tu tyle co humanistyczny, człowieczy. Nie z głupoty, nie z okrucieństwa, nie z nienawiści do idei wyzwolenia społecznego Grigorij Melechow przechodzi na stronę białych, a potem – już po służbie u czerwonych – znów ucieka do bandy. Na tragedię Grigorija składa się splot okoliczności, wydarzeń, postępków, nieuchronnych i przypadkowych, spowodowanych przez niego i innych. Rzeczą widza jest uporządkowanie sobie tego splotu, dobrowolne zaangażowanie się emo-

- 39 -

cjonalne i intelektualne, wybranie miary współczucia i potępienia. Na tym proponowaniu odbiorcy samodzielnego osądu dramatu ludzi walczących ze sobą w zagmatwanej, niejednoznacznej sytuacji historycznej polega w gruncie rzeczy sens dzieła epickiego, jak Cichy Don, jak Popiół i diament.

Grigorij Melechow w Polsce, na wiosnę 1945 roku, był w AK i strzelał do peperowców. Bezpieczeństwo z kolei strzelało do niego. W porządku. A teraz niech dzieło sztuki pokaże nam, jak to było – od strony wielu ścierających się racji, od stron rozmaitych ludzi, postawionych lub stawiających się w sytuacjach konfliktowych, wierzących w swoją słuszność, postępujących z jakąś konsekwencją. My, odbiorcy, przeżyjemy wszystkie racje i osądzimy, i dokonamy wyboru.

Jerzy Andrzejewski napisał Popiół i diament, najlepszą chyba po wojnie polską powieść. Poprzedził ją mottem z Norwida:

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
Czy to, co twoje, ma być zatracone?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą? – Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty diament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie...

Otóż Andrzejewski-powieściopisarz nie dał jednoznacznej odpowiedzi: popiół czy także diament? Nie wyszło to na złe książce.

Andrzejewski-współautor scenariusza wraz z Wajdą odpowiedział stanowczo: tylko popiół. Co więcej, sami akowcy obdarzeni zostali tak wyraźnym poczuciem absurdalności swoich postępków, tak krzyczącym brakiem jakichkolwiek, niechby subiektywnych, motywów (bo przecież trudno traktować poważnie straszak „ankiety personalnej”, którym major przekonuje Andrzeja – demonicznego Adama Pawlikowskiego: w owym okresie nie przeczuwano jeszcze złowrogiej mocy ankiety i nie używano samego pojęcia), tak rozpaczliwą wreszcie niechęcią do własnego życia, że ręce opadają!

Uporczywa tendencyjność filmu przyniosła tu konsekwencje artystyczne: naciągniętą psychologię postaci, niezupełną wiarygodność rozgrywającego się dramatu.

Obok mocnych efektów wysokiej klasy (jak podtrzymanie padającego Szczuki przez zabójcę i przejście jego wystrzałów w fajerwerk na cześć zwycięstwa) zdarzają się w filmie efekty zbyt łatwe: wykorzystanie kapliczki jako tła zamordowania robotnika, natrętne eksponowanie ułańskich rekwizytów w domu pani Staniewiczowej.

Chybiona tekstowo i aktorsko jest postać sekretarza KW PPR Szczuki. Jego kwestie brzmią fałszywie, martwo. Może to zresztą nie wina aktora, bo w scenach końcowych, od chwili obudzenia w hotelu przez ubowca, gra on znacznie lepiej; a są to sceny, gdzie tekstu mówionego prawie nie ma.

W sumie, ze względu na walory, o których była mowa na początku, ten nierówny film może chyba liczyć na publiczność.

Nie stanie się on jednak takim wydarzeniem, jakiego można się było spodziewać po adaptacji świetnej powieści Andrzejewskiego.

Wiktor Woroszylski

„Film” 1958, nr 42

- 40 -

Wróć do poprzedniej strony

Wybrane wideo

  • O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
  • POLSKIE KINO PRZEDWOJENNE, dr Rafał Marszałek
  • Fenomen Polskiej Szkoły Filmowej
kanał na YouTube

Wybrane artykuły