Artykuły
„Kino” 1972, nr 9, s. 16-22
Wesele
Aleksander Ledóchowski
– 16 –
Jest to historia pokolenia tragicznego z przełomu stulecia.
W bijącej światłami chatce bronowickiej, zgiełkliwej muzyką i głosami, zebrała się krakowska elita, by w pańsko-chłopskim weselu wziąć udział.
W tok akcji prędkiej, między biesiadne postacie, zaczęły się wkradać zjawy – myślowe sublimaty żalów, pragnień, nadziei.
Ta noc listopadowa, jasełkowo-kawiarniana, przemienia się w akt zbiorowego zastanowienia, ekstazy i odrętwienia.
Na kolorowy obrazek, złożony z folkloru i plotek, nakłada się drugi – wizerunek generacji Młodej Polski i ich konfliktów: balastu przeszłości, nierozwiązanych aktualnych spraw, jutra bez jasnych perspektyw.
Historia pokolenia tragicznego. Pokoleń takich Polska miała wiele.
Czym jest Wesele Andrzeja Wajdy? Rekonstrukcją tamtych czasów? Projekcją dnia dzisiejszego na ekranie roku tysiąc dziewięćsetnego? A może historycznym symultanizmem – powołania do życia obrazu, w którym czas się nie liczy, w którym „wczoraj” i ,,dziś” egzystuje równolegle, przenika się, wyznacza inną, rozleglejszą widoczność?
1.
Miałem pisać o Weselu Wajdy. Ale to chyba nie ta droga. Raczej o Wajdzie, który zrobił Wesele. Także w sztuce filmowej liczy się podmiot, psychiczny i myślowy punkt wyjścia, który motywuje złudzenia, obsesje i fakty.
Wajda ma dwa oblicza. Wajda nr 1 jest autorem Niewinnych czarodziei, Polowania na muchy, Brzeziny. Filmy – pojedynki. Rzecz się dzieje jakby w jednym olbrzymim kadrze. Są zawsze dwie strony, które mają różne racje i argumenty, która z nich przechyli zwycięstwo ku sobie. A więc filmy dośrodkowe, które nie wymagają odwoływania się do faktów pozaekranowych; wszystko jest na planie – bohaterowie zwróceni twarzami do siebie i przedmiot sporu. Konflikt jednostkowy wyizolowany i zamknięty w obrazie, samodzielny. W zależności od jego typowości, reprezentatywności i prawdziwości wyłania się w tle pełniejszy kontur społeczeństwa.
Wajda nr 2 jest autorem Pokolenia, Kanału, Popiołu i diamentu, Lotnej, Samsona, Popiołów, Krajobrazu po bitwie i Wesela. Filmy te różnią się od poprzednich nie tylko „wagą problemu”, gatunkiem i stylistyką, lecz przede wszystkim formułą dramaturgiczną. Punkt ciężkości jest poza ekranem. Niezależnie od tego, czy występuje główny bohater (Pokolenie, Samson), czy jest ich dwóch lub więcej (Popioły, Krajobraz po bitwie), czy też gdy „główna rola” została rozpisana na pewną zbiorowość (Kanał, Lotna, Wesele), zawsze jednak akcja, wydarzenia i znaczenie filmu zostały ukierunkowane na zewnątrz. To znaczy, że myśl przewodnia jest natury ogólniejszej, że to wszystko, co dzieje się na planie, ma swój wspólny punkt grawitacyjny wyniesiony dalej, że ludzie i wydarzenia są zdeterminowane. Różnice, spory i konflikty wewnętrzne mają charakter lokalny, bo są tylko indywidualizacją jednostek, jak też ich drugorzędnych racji, natomiast to, co najważniejsze, jest wspólne i arbitralne. Poprzeczne fale, wiry i zakosy nie zmieniają biegu rzeki.
Postacie z filmów Wajdy są figurami w zaprogramowanej grze. Program gry jest od nich niezależny i im nieznany. Toczą z nim walkę lub są pasywni. Siłę, w polu której się znaleźli, przeczuwamy po ich zachowaniu. Jest ona kluczem do zrozumienia filmów.
Różnie próbowano zdefiniować ten klucz. Miało to być fatum narodowe, historyczne przeznaczenie, martyrologia, mitologia i legenda dziejów. Ale w gruncie rzeczy sprawa przedstawia się inaczej. Wajda dokonuje cały czas anatomii społecznej świadomości.
Wesela nie można rozpatrywać porównawczo. Nie jest ono ani regresem, ani krokiem w przód w stosunku do pozostałych filmów, tylko dalszym ogniwem. Filmy Wajdy układają się w tyralierę, okrążają swój cel; każdy z nich jest jakby oknem na ten sam obszar – oczy widza skierowane są zawsze na to samo, ale za każdym razem inaczej.
Dostrzegamy więc rzeźbę leżącą na ziemi i zakrytą płótnem. Poszczególne okna-filmy ukazały ją z różnych stron. Poznajemy przez sumowanie jej bryłę i kształt, niewyraźny i zamazany. Wyczuwamy, mimo jej bezruchu, zawartą w niej siłę praprzyczyny. Pozostaje jednak zakryta – nierozpoznana w swej najgłębszej racji. Wajda nie zdziera z niej płótna. Może nie chce, może nie potrafi.
2.
Pierwsze sceny z Wesela – ruchowe, migawkowe ujęcia przed kościołem: twarze, uściski rąk, łby końskie, pawie pióra na czapach. Barwne, skłębione, przyśpieszone jakby z tańczącej kamery. Przypadkowe.
Tak samo można by sfotografować góralski kulig, wyścigi konne, bójkę w knajpie. Reportaż robiony na gorąco, zlepek motywów, które same wpadają w obiektyw. Nagle – najazd na wieżę mariacką i hejnał, potem zbliżenie dzwonu zygmuntowskiego. Urwał się reportaż, odsłoniła się na chwilę scena historycznego miejsca i czasu, by zniknąć i nie wrócić więcej.
Orszak weselny opuszcza przedmieścia i zanurza się w krajobraz. Nie, to nie jest krajobraz, lecz scenograficzny westybul. Marionetkowy austriacki fort, błotnista droga, zwalony krzyż, chałupa, o którą opiera się trumna, powykręcane wierzby. Jadące bryki i powozy.
Zmienił się nastrój, zwolnił rytm. W tym korytarzu znaków, skojarzeń i cytatów plastycznych jadący ludzie nie są tymi samymi co przed kościołem. Przedzierzgnęli się w trupę aktorów; twarze
– 17 –
– 18 –
skupione, zamyślone, jakby w pamięci powtarzali swoje role. Metamorfoza: przejście z jednej postaci w drugą na moment przed wkroczeniem na scenę, którą będzie bronowicka chata z chochołami w ogrodzi
Zaczyna się właściwe wesele – misterium, farsa, dramat. Nierealność. Żeby się tam dostać, należało się wpierw wmieszać w żywy tłum przed kościołem, potem przejechać błotnistą drogą. Punktem wyjścia jest konkretność, punktem docelowym – wyobraźnia.
Poetyckie odrealnienie wesela polega przede wszystkim na zbiorowym transie, na wyobcowaniu się, na zerwaniu więzi z codzienną egzystencją; mikro-świat, który został stworzony tylko na jedną noc, aby mogły się w nim pomieszać jawy i sny.
Fantasmagoryczny balonik wesela dryfuje w umownych przestworzach. To wszystko, co dzieje się w jego bańce, jest tylko realizacją wizji; różnorodność klasowa temperamentów i postaw zatraca swoją indywidualność, stapia się, przeobraża w jedną – choć wielowątkową – sytuację. Postacie upodabniają się do siebie, poddają się tej samej sugestii, stają się komponentami zbiorowej halucynacji. Nawet te najbardziej „realistyczne”, względnie „rodzajowe” osoby dramatu jak Ksiądz i Żyd zostają objęte wspólnym czarem.
Przy takim rozwiązaniu Wesele byłoby tylko imaginacją filmową bez punktu odniesienia, gdyby nie dwie kreacje, które – choć w sposób różny – ustalają swoją obecnością związek z rzeczywistością.
Tą więzią, która dryfowanie balonika ogranicza do jednego obszaru, a zarazem wyznacza kontekst akcji, jest postać Radczyni granej przez Małgorzatę Lorentowicz. Pojawia się na weselu jako „ciało obce”, jako jedyna osoba, która zachowuje dystans, która nie ulega tej biesiadnej nocy listopadowej, poetycko-zdradliwej. Jest przedstawicielką postawy trzeźwej aż do ostateczności. Rola nieduża, prawie epizodyczna, ale kluczowa i wspaniale wystudiowana. Właśnie jej obecność na weselu daje nam perspektywę, osadza akcję w określonych ramach, wprowadza nawias, że to wszystko umowność. Dzięki jej „odosobnieniu” zostajemy wyniesieni jakby poza chochołowski krąg, stajemy się obserwatorami, nie zaś uczestnikami widowiska. Udziela się nam jej dystans, który pozwala dostrzec dwuznaczność przedstawienia: poetykę odwołującą się do rzeczywistości i realność maskującą się w poezji. Efekt ten uzyskuje kilkoma kwestiami dialogowymi i nielicznymi pojawieniami się przed kamerą!
Przeciwną rolę spełnia Rachela (gra ją Maja Komorowska). Ta córka karczmarza nosi włosy „à la Botticelli”, czytuje Przybyszewskiego i „lubi te poety”. Pojawia się jak egzotyczny motyl. Wesele jest poezją, zaś Rachel uosobieniem poetyckości, tylko innego rodzaju. Gatunkiem ćmy, która ciągnie do niecodzienności. Oznaką. Jej obecność ostrzega nas, że mamy do czynienia z półsennym obłędem. O ile Radczyni daje nam odniesienie z pozycji rzeczywistej, to Rachela z pozycji poetyckiej; otrzymujemy równocześnie podwójny punkt widzenia.
Gra rolę dziewczyny w swój szczególny sposób – ekspresję łączy z egzaltacją. W kreacji jest coś zaborczego, będącego przeciwieństwem zwiewności i eteryczności; za wszelką cenę chce skupić na sobie uwagę, wytwarza fluid; zamiast być kolorytem nastroju i wydarzeń, jest ich wykrzyknikiem. W pozie, ruchach, gestach, słowach, nawet w oddechu pojawia się nacisk i akcentowana obecność. Pozornie zamknięta i wpatrzona w siebie, ma coś z materiału wybuchowego, który grozi eksplozją. Jest uosobieniem poezji, ale innej niż poezja wesela. Dlatego – podobnie jak Radczyni, choć zupełnie w innym znaczeniu – pozostaje obca. Wydaje mi się, że jednak przerysowała rolę, z kantyleny uczyniła big-beat.
3.
Akcja Wesela rozgrywa się w 1900 roku. Teatralna premiera miała miejsce w rok później. Dramat Wyspiańskiego był zdecydowanie usytuowany w czasie i miejscu; przeszłość istniała tylko na zasadzie kliszy fotograficznej, której obraz utrwalił się w świadomości. Film Andrzeja Wajdy obejmuje większy obszar czasu i historycznego kontekstu.
Powodzenie Wesela Wyspiańskiego było rezultatem jego aktualności; umowne postacie dramatu były wizerunkami żywych i znanych osób. Ich los egzemplifikował problemy i konflikty ówczesnej generacji, charakteryzował rozkład stosunków politycznych, społecznych, intelektualnych i emocjonalnych. Sztuka była wreszcie wyrazem tamtych aspiracji artystycznych i estetycznych.
Wajdowska adaptacja dramatu posłużyła za pretekst. Zmieszał się rok tysiąc dziewięćsetny z latami obecnymi, stare i nowe nie tylko się splotło, ale jakby oddzieliło od czasu; problem kontekstu historycznego stał się czymś drugorzędnym, na plan pierwszy wysunęła się „sprawa”, która miała być szerszym uogólnieniem, interpretacją czucia i myślenia w historycznym biegu.
Nie jest więc Wesele Wajdy ścisłą ekranizacją, zabiegiem polegającym na przeniesieniu Wyspiańskiego na ekran. Raczej odskocznią. Coś podobnego miało już miejsce z jego inscenizacją Biesów Dostojewskiego. Jednak Biesy były na tyle pojemne, że na tych samych deskach scenicznych mogły koegzystować równocześnie dwie osobowości – Wajdy i Dostojewskiego. W przypadku Wesela rzecz ma się trochę inaczej – autor sztuki i autor filmu wiodą wspólny żywot, ale niezbyt harmonijny.
Gdy w teatrze Wyspiańskiego Czepiec rzuca pytanie-wykrzyknik: „Chińczyki trzymają się mocno”, było to wtedy aktualną i zrozumiałą aluzją do rozruchów ludowych znanych jako „powstanie bokserów”. Te same słowa Czepca w filmie Wajdy są tylko cytatem z Wyspiańskiego; jako takie aktualizują się w nowy sposób, wdzierają się w teraźniejszość, mają zupełnie inną wymowę niż zamierzona przez dramaturga. Niby są wierne intencjom Wyspiańskiego (jako dosłowny cytat), a przecież obce w wydźwięku. A przy tym bardziej bagatelne, choć niepozbawione efektownej asocjacji; polityczna i dramatyczna ich funkcja jest jednak mniejsza, przez to przy-
– 19 –
– 20 –
padkowe wypunktowanie odrywa się od akcji i usamodzielnia w aforyzmie.
Nie tylko w tym przypadku widoczna jest ta dwutorowość znaczeń. Wajda dokonał przeróbki metodą wchodzenia w skórę autora. Zachował jego postać i kształt, zmienił gesty i ruchy, które wyrażają co innego. Film, jako artystyczna forma i jako wypowiedź dzisiejszego człowieka, ma odniesienie do czasu współczesnego, ale równocześnie do czasu Wyspiańskiego. Obie te perspektywy nie mają stałej proporcji, raz się nakładają, innym razem rozchodzą, nawet przeczą sobie. Chłopomania Tetmajerów i Rydlów jest przeszłym epizodem historycznym. Jako taki funkcjonuje on na prawach przyczynku kronikarskiego. W filmie Wajdy odżywa; nie jako rekonstrukcja epoki, lecz jako dylemat współczesny. Ale dylemat odarty z aktualności. Nie znaczy to, że współczesne społeczeństwo jest doskonałe bezklasowe, wręcz przeciwnie: na dramaturgicznej osi miasto-wieś dokonują się rozmaite konwulsje, tylko ich nerw biegnie innym łożyskiem.
Między Wyspiańskim a Wajdą zachodzi tożsamość wizji. Wyspiański buduje ją z elementów spoistych, poetycko i stylistycznie adekwatnych. Wajda te elementy sprowadza do cytatów,
zachowuje wizyjność Wyspiańskiego jako formę wyrazu, wewnątrz jej wprowadza jednak rozdźwięk. Elementy-cytaty znaczą to i tamto. Powtarzają myśl pierwowzoru, ale w innym kontekście lub adresują gdzie indziej.
Chochoły Wyspiańskiego rosną w tajemniczym ogrodzie. Zrodziły je wyobraźnia i smak epoki, która wysoko ceniła symbolikę figur i nastroju, która biegle porozumiewała się takimi znakami. Epoka masek, metaforycznych przedstawień, ulepszeń natury. Świat nie tylko Wyspiańskiego, ale także Wojtkiewicza i Malczewskiego.
Chochoły Wajdy są historycznym odnośnikiem w sensie genezy. Żywot słomianych kukieł uległ spotęgowaniu; są one nośnikami nie tylko tego, co nadał im Wyspiański, ale obrosły w reminiscencje publicystyczne, nawet w tradycje filmowe, by wspomnieć choćby Jak daleko stąd, jak blisko Konwickiego. Są więc znowu wyeksponowanymi cytatami, wielokierunkowymi i wieloznacznymi. W pewnym momencie wychodzi z izby Pan Młody – Daniel Olbrychski, za nim dochodzą takty Poloneza Ogińskiego. Tanecznym krokiem zbliża się do chochołów, nogi grzęzną mu w błocie, polonez zamiera...
Jest jeszcze taka scena. Jasiek dosiada konia, by skrzyknąć lud. Pochylony nad końskim karkiem, w czapie z pawich piór, z przewieszonym przez ramię złotym rogiem, gna przez wieś, potem w las. Otwierają i zamykają się przed nim zarośla, rozstępują drzewa, grudy wylatują spod kopyt końskich. Koń zatrzymuje się: tablica graniczna, a dalej huzarzy. I znowu galop, i znowu tablica graniczna i patrol kozaków. W pustym, choć zamkniętym obszarze gna jeździec ścigany patrolami. Zgubił tam czapę i złoty róg.
4.
Wesele Wajdy jest popisem realizacji filmowej, o ile pogodzimy się z koncepcją i niektórymi mankamentami technicznymi (dźwięku i barwy, ale piszę na podstawie kopii roboczej, więc może to zastrzeżenie okaże się zbyteczne). Scenografia Tadeusza Wybulta, o nieczęsto spotykanej urodzie, trafiona w klimacie, sugestywna. Malarsko potraktowana, tworzy idealną oprawę wizyjnego spektaklu filmowego. I zdjęcia Witolda Sobocińskiego w jakże bogatej skali – od szerokich ujęć plenerowych do wyjątkowo trudnych w zrobieniu zbliżeń przed kościołem i w izbie. Fotografia zmienna, elastyczna, idealnie zsynchronizowana z akcją, przenosząca każdy niuans, każde drgnienie, a przy tym jednolita w stylu.
W plejadzie aktorskiej prym wiedzie Franciszek Pieczka w roli Czepca. Sprzyjającą dla niego okolicznością jest fakt, że to postać najbardziej dynamiczna, w której koncentruje się siła działania. Ale niezależnie od samej postaci i od jej dramaturgicznej funkcji wyróżnia się jego kreacja. Pieczka wciela się bez reszty w rolę, rozpala ją od wewnątrz, nadaje swojej postaci ludzką autentyczność, żarliwość. O ile pozostali aktorzy w takim czy innym sensie „grają”, względnie są znakami spraw, fantomami zaklętej chwili, Pieczka pozostaje sobą. Przez Czepca mniej przemawia idea, a bardziej naturalne i umotywowane zaślepienie. Ta cecha jego kreacji występuje także w innych filmach – w Żywocie Mateusza, w Słońce wschodzi..., w Perle w koronie. Jest to element rdzennej, głębokiej ludowości – po prostu zrozumienia człowieka w każdej sytuacji.
5.
Ten film Wajdy, podobnie jak i inne, jest historią pokolenia tragicznego z tą poprawką, że pokolenia ahistorycznego, to znaczy reprezentującego niejedną generację.
Aktualność Wajdy jest aktualnością przeszłości, tego, co kształtuje osobowość zbiorową, co decyduje o jej charakterze i postępowaniu. Szuka on pierwszej przyczyny, racji wiodącej i nadrzędnej.
W Weselu nakłada się dawny i dzisiejszy punkt widzenia. Nie tylko Wesele cechuje to rozkojarzenie; filmy Wajdy nie mają obiektywizmu historycznego ani paląco-aktualnej drażliwości. Pod tym względem są zawsze niedopowiedziane, zakamuflowane, choć w intencjach wyraźne.
W intencjach swoich Wajda stawia zasadnicze pytanie, daje jednak wymijające odpowiedzi. Może pomny jest zalecenia, które przekazał Platon w Państwie: „Należy się wystrzegać przełomów i nowości w muzyce, bo to w ogóle rzecz niebezpieczna. Nigdy nie zmienia się styl w muzyce bez przewrotu w zasadniczych prawach politycznych...”
Myślę, że tekst Platona nie zostanie zniekształcony, jeśli wyraz „muzyka” zostanie zastąpiony wyrazem „sztuka” lub „film”. Rzecz w tym, czy zalecenie Platona ma dziś charakter doradczy, czy wykonawczy.
– 21 –
– 22 –
Aleksander Ledóchowski
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
Geneza społeczno-polityczna rozwoju KINA MORALNEGO NIEPOKOJU, prof. Andrzej...
-
Początki kina na ziemiach polskich