Artykuły
„Kino” 1985, nr 10, s. 19-26
X muza w Poznaniu 1896-1939
Małgorzata Hendrykowska
Historia filmu polskiego sprzed II wojny światowej ciągle jeszcze okazuje się terenem nie do końca spenetrowanym. Zapewne niewielu czytelników prac filmoznawczych mogłoby zrekonstruować na podstawie serii enigmatycznych notatek i dygresji obraz życia filmowego w Poznaniu przed rokiem 1939. Nieczęsto bowiem solidny i mieszczański Poznań kojarzony bywa z osiągnięciami na polu X Muzy. Tymczasem suma dokonań i inicjatyw – podjętych zwłaszcza w latach 20. – stawia to miasto w rzędzie czołowych ośrodków życia filmowego w kraju. Jednocześnie bez inicjatyw filmowych trudno byłoby mówić o obrazie kultury masowej w Poznaniu, poczynając od ostatnich lat XIX stulecia. Warto wiec udostępnić szerszemu gronu czytelników ten niemal nieznany, a przecież znaczący fragment historii naszego kina.
Gdy w grudniu 1903 roku Leon Mettler, właściciel restauracji i ogródka rozrywkowego w Parku Promenadowym udostępnił jedną z sal na stałe pokazy kinematograficzne nie wywarło to na mieszkańcach 110-tysiecznego Poznania większego wrażenia. Nie ulega wątpliwości, że w roku 1903 „ożywione fotografie” były już znane w Poznaniu od lat ośmiu. W powszechnej świadomości funkcjonowały jako wynalazek Edisona, bo też z jego aparaturą, a nie z projektorem braci Lumière zetknięto się na pierwszych pokazach.
Pierwsze przedstawienie kinematograficzne w Poznaniu odbyło się 23 listopada 1896 roku w śródmiejskiej cukierni M. Michalskiego przy ul. Bismarcka 8/9 (dzisiejsza ul. Kantaka). Pokazy odbywały się przez dwa tygodnie od godziny 17°° do 22°°. Seans, w skład którego wchodziło kilka filmów, trwał pół godziny, a gwoździem programu była „bardzo naturalnie przedstawiona” – „Wizyta cara w Paryżu”.
Już w lutym 1897 roku ten sam właściciel cukierni powtórzył eksperyment z pokazami kinematograficznymi, prezentując tym razem przez tydzień nową serię obrazów. Tylko w pierwszej połowie 1897 roku zdjęcia kinematograficzne wyświetlono jeszcze dwukrotnie w dużych i znanych salach widowiskowych. Kilka razy urządzano przedstawienia kinematograficzne w roku 1898. Za najciekawszy wypada uznać pokaz, który odbył się 14 listopada w Teatrze Apollo pełniącym role miejscowego variété. Za pośrednictwem niemieckiego aparatu systemu Messter pokazywano zdjęcia z uroczystości koronacyjnych królowej holenderskiej Wilhelminy oraz obrazy Starego Rynku w Poznaniu „odebrane” z kawiarni Tivoli. Są to niemal na pewno pierwsze filmowe zdjęcia dokumentalne, które wykonano w Poznaniu.
Do roku 1903 co najmniej kilkanaście razy pokazywano w Poznaniu obrazy kinematograficzne jako m.in. fragmenty programów rozrywkowych „Kaiser-garten” (Ogrodu Cesarskiego), Teatru Apollo, sali widowiskowej Lamberta, przejezdnych cyrków i objazdowych teatrzyków. Dzięki pośrednictwu różnego typu Teatrów Żywych Fotografii czy wędrownych fotografistów już przed rokiem 1903 znane były w Poznaniu najsłynniejsze filmy Georgesa Mélièsa (m.in. wielokrotnie powtarzana „Podróż na Księżyc”) i najpopularniejsze filmy braci Lumière. Tak więc w chwili, gdy w mieście pojawił się pierwszy stały kinematograf, jego pokazy nie stanowiły już żadnej sensacji.
Działalność pierwszego stałego teatru kinematograficznego, za jaki uznać należy sale w Parku Promenadowym, rozpoczęto z dniem 25 XII 1903 roku. Właściciel całego parku i pawilonu restauracyjnego – Polak Leon Mettler trzy razy w tygodniu zamieniał swój lokal w kinematograf, pokazując m.in. filmy braci Lumière, Georgesa Mélièsa oraz ciekawostki z różnych stron świata sygnowane przez firmę „Pathé Frères”.
4 stycznia 1907 roku w samym centrum miasta przy placu Wilhelmowskim 8 (dzisiejszy plac Wolności) założony został drugi, liczący 200 miejsc, sta-
– 19 –
ły teatr kinematograficzny o nazwie „Pałacowy”. Jego właścicielami byli Franciszek Dymarski (dotychczas handlarz herbatą) i Herman Mittelstaedt. W kilka dni po inauguracyjnych pokazach „Pałacowego”, 12 stycznia odbyło się otwarcie trzeciego poznańskiego teatru kinematograficznego przy Berlińskiej 20 (dzisiejsza 27 Grudnia). Nowe kino nosiło oficjalnie niemiecką nazwę Residenz, a w prasie polskiej anonsowane było jako Kino-teatr Rezydencjalny. Jego właściciele występujący pod nazwiskami Max i Potenberg ogłaszali się jako posiadacze sieci kinematografów, co miało gwarantować często zmieniający się i atrakcyjny program filmowy. W obliczu narastającej konkurencji Park Promenadowy rozpoczął codzienne przedstawienia kinematograficzne.
Repertuar trzech kin poznańskich opierał się zgodnie z sytuacją na światowym rynku filmowym niemal wyłącznie na filmach francuskich. Co jednak szczególnie istotne, w Poznaniu oglądano z rocznym lub dwuletnim opóźnieniem wszystkie największe szlagiery kina światowego. Jak wynika z zachowanych programów filmowych i inseratów zapowiadających powtórzenia wyświetlanych zdjęć publiczność zdecydowanie preferowała obrazy dokumentalne: widoki z Paryża, Londynu, Petersburga i Nowego Jorku, sceny obyczajowe z życia innych narodów, relacje z wydarzeń sportowych i dyplomatycznych. Szukano więc w dusznych salach pierwszych kinematografów nie tyle rozrywki jarmarcznej, co raczej zaspokojenia głębszych potrzeb społecznych, informacji o ludziach i świecie, substytutu powiązań i kontaktów ze społecznością szerszą niż ta, którą ograniczały ściany własnej kamienicy czy podmiejskiej piwiarni. Równolegle, w tym samym czasie w centrum miasta pokazywano: kobietę-lwa, walki niedźwiedzi, materializacje duchów zmarłych i siłacza Nordiniego, który zamknięty w beczce z wodą uwalniał się z żelaznych obręczy. Różnice pomiędzy tymi kuglarskimi atrakcjami (pilotowanymi w dziennikach poznańskich potężną reklamą) a programem pierwszych stałych kinoteatrów są aż nadto wyraźne. Tak wiec owej „jarmarczności” kina przed rokiem 1908 – na którą zwykliśmy się często powoływać – nie należy traktować zbyt dosłownie, mając na uwadze fakt, iż to właśnie kinematografy pozwoliły odizolowanemu od kultury odbiorcy na aktywniejszy niż kiedykolwiek związek umysłowy ze światem.
W roku 1908 przez poznańskie kinematografy, podobnie jak w całej Europie, przeszła kolejna faza fascynacji dźwiękiem i związanych z tym prób udźwiękowienia zdjęć kinematograficznych. Nowy wynalazek przyciągał tłumy. Pierwszy wykorzystał interesującą nowość „Rezydencyjny”, ogłaszając się odtąd w prasie jako „Pierwszy Poznański Teatr Śpiewających Fotografii”. Miarą zainteresowania dźwiękiem na ekranie była frekwencja: w czasie Świąt Wielkanocnych, mimo niesprzyjającej pogody, publiczność zgromadzona na ulicy przed kinematografem oczekiwała na zwolnienie się miejsc na sali. Pokazywano głównie sfilmowane arie z oper i operetek niemieckich. W drugiej połowie 1908 roku wszystkie kinematografy w Poznaniu pokazywały już „żywe, mówiące i śpiewające fotografie świetlane”. Obok arii operetkowych w repertuarze kin pojawiły się także i takie filmy, które w świadomości odbiorców zajęty nieco inne miejsce: w październiku 1908 Franciszek Dymarski pokazał po raz pierwszy „Mazura tańczonego w cztery pary w polskich kostiumach narodowych” – obraz, który w ciągu najbliższych miesięcy co najmniej sześciokrotnie pojawiał się w programie „Pałacowego”, a następnie wszedł do repertuaru innych kin poznańskich. Zrealizowany w Warszawie w 1902 roku „Mazur...” był efektem działalności Towarzystwa Udziałowego Pleograf i być może pochodził bezpośrednio z ręki Kazimierza Prószyńskiego – pioniera polskiej kinematografii. Innym, nieobojętnym dla Polaków tytułem była – prezentowana również w „Pałacowym” – „Pieśń pochwalna Polki wykonywana w kostiumie narodowym”. Oba wymienione tytuły polskich filmów cieszyły się powodzeniem zapewne daleko przekraczającym ich autentyczne wartości. Wyświetlano je jednak w mieście, w którym 53% mieszkańców stanowiła ludność polska – 44% ludność niemiecka.
Pod koniec 1909 roku w Poznaniu działało już dziewięć stałych kinematografów. Ich pozycja w życiu codziennym miasta stawała się coraz bardziej pewna i trwała: zdołały już skutecznie wyprzeć szereg popularnych dotąd widowisk rozrywkowych. W 1909 roku zakończyły swoją działalność cesarskie panoramy pokazujące statyczne fotografie (najczęściej widoki z różnych stron świata), ustały pokazy urządzane przez przejezdnych prezenterów „ruchomych obrazów”, cyrki wykluczały ze swoich programów prezentację zdjęć kinematograficznych. Zaostrzyła się konkurencja między kinoteatrami. W grudniu 1910 roku przestał działać pierwszy kinematograf poznański Leona Mettlera. Małe kino, którego funkcjonowanie było fragmentem szerszej działalności rozrywkowej nie wytrzymało konkurencji z coraz bardziej unowocześnianymi obiektami w centrum miasta.
Repertuar filmowy w latach 1910-14 nie odbiegał w sposób zasadniczy od programów, które oglądali w tym czasie mieszkańcy największych stolic europejskich. Z rocznym, a najwyżej dwuletnim opóźnieniem na ekrany Poznania trafiały wszystkie ówczesne arcydzieła kinematografii duńskiej, francuskiej i włoskiej. Największą popularnością cieszyły się duńskie „Białe niewolnice” Augusta Bloma, francuski „Dzwonnik z Notre Dame” Alberta Capellaniego i włoskie „Quo vadis” Enrico Guazzoniego oraz „Ostatnie dni Pompei” reż. Luigi Maggi. Większość premier odbywała się w najbardziej nowoczesnym, wtedy już mającym 700 miejsc kinoteatrze „Pałacowym”. Równocześnie na łamach miejscowej prasy ukazało się kilka poważniejszych publikacji, których autorzy dawali wyraz swojej fascynacji kinematografem jako wynalazkiem i filmem jako faktem o znaczeniu społecznym. U progu I wojny światowej rangę kinematografu – nie zawsze jeszcze docenianego przez sfery intelektualne i mieszczańskie – podniósł cykl prelekcji popularnonaukowych, które w połączeniu z pokazami filmowymi wskazywały na nieodkryte dotąd możliwości kina. Jedną z takich prelekcji zorganizowano na rzecz Towarzystwa Higieny Społecznej. „Nadzwyczajne przedstawienia walki organizmu z mikrobami chorobotwórczymi za pomocą filmów ultra-mikroskopiczno-kinematograficznych dra Comandona”, które odbywały się w kinoteatrze „Pałacowy”, uzupełniały prelekcje dra Franciszka Chłapowskiego.
★
W pierwszym roku istnienia niepodległego państwa polskiego w blisko 160-tysięcznym Poznaniu czynnych było nadal osiem stałych kinematografów. W tych pierwszych powojennych miesiącach stanowiły one jedyną podstawę dla rozwoju przyszłego życia filmowego. Dość długo utrzymujące się pomiędzy byłymi zaborami różnice administracyjne, prawne, gospodarcze i handlowe (do roku 1920 włącznie Poznańskie oddzielone było od reszty kraju granicą celną) wykluczały na razie poważniejsze inicjatywy filmowe o charakterze ogólnopolskim, stwarzały natomiast szansę i dodawały znaczenia wszelkim inicjatywom regionalnym.
Widziane z dzisiejszej perspektywy życie filmowe międzywojennego Poznania ma swój rys charakterystyczny przynajmniej do końca lat dwudziestych. W inicjujących to życie realizacjach wyraźnie zapisany jest ślad wielowiekowej pamięci o zagrożeniu narodowej kultury.
Suche liczby i dane statystyczne jednoznacznie wskazują, że w sposób zdecydowany zmieniły się w Poznaniu stosunki narodowościowe. W latach 1918-21 nastąpił wyraźny odpływ ludności niemieckiej z terenu miasta i Wielkopol-
– 20 –
ski. Na początku 1921 roku Niemcy stanowili już tylko 5,5% ludności miasta. Bez względu jednak na to nadal aktualne pozostawały kontrakty i umowy handlowe zawarte w głównej mierze z firmami niemieckimi. Cześć przedsiębiorstw filmowych nadal pozostawała w rękach byłych zaborców lub też uzależniona była od ich kapitału. W Wielkopolsce, a także na Pomorzu i Śląsku, niemieccy przedsiębiorcy, dystrybutorzy filmowi, właściciele kin jeszcze przez kilka powojennych lat usiłowali za pośrednictwem filmu wpływać na świadomość mieszkańców tych terenów. Niemiecką tandetę filmową, nieprzedstawiającą żadnych wartości artystycznych, oferowano polskim kinom po najniższych cenach kupna lub wynajmu filmu. Świadomość tej sytuacji nie pozostawała bez wpływu na kształt pierwszych poznańskich inicjatyw filmowych i zdecydowała o szczególnym wyczuleniu na wszystko, co mogłoby zagrażać polskiej kulturze.
Ambicje pierwszych animatorów życia filmowego były wysokie. Sztuka – lub powiedzmy ostrożniej działalność związana z kinematografią – miała stać się w Polsce ważnym elementem życia kulturalnego społeczeństwa, a powstający zalążek rodzimego przemysłu filmowego miał odegrać istotną role w gospodarce narodowej. O tych ambicjach, o nadziejach pokładanych w polskiej kinematografii mówi najwięcej pierwszy poznański periodyk filmowy „Kinematograf Polski”.
Założony w połowie 1919 roku (pierwszy numer ukazał się w Katowicach w kwietniu) „Kinematograf Polski” był jednym z trzech pism wychodzących w Polsce (obok warszawskiego „Kina” i krakowsko-warszawskiego „Ekranu”) poświeconych w całości sprawom filmu, a przede wszystkim organizacji polskiej kinematografii. Fakt, że czasopismo pojawiło się na Śląsku a następnie po kilku miesiącach przeniesione zostało do Poznania, był nie bez znaczenia dla jego ogólnego kształtu. Najżywsze teksty zamieszczane w piśmie dotyczyły: walki o napisy polskie w kinach, akcji zmierzających do zlikwidowania zalewu niemieckiej tandety filmowej, batalii o polskie kino oświatowe na wsi, zwłaszcza w środowiskach silnie zniemczonych. W redakcyjnej deklaracji ideowej czytamy: „Celem naszym jest rozwój kinematografii polskiej, a zadaniem straż, by ten rozwój był przejawem społecznie pożytecznym i kulturalnie dodatnim: (...) Ze szczególną pieczołowitością będziemy notować każdy przejaw wytwórczości polskiej, czy to w dziedzinie filmu, czy przyborów i narzędzi kinematograficznych, czy innych pośrednich; pragniemy być jej literackim ośrodkiem, wszechstronnym i bezstronnym”.
Przez cały okres działalności pismo borykało się z nieustającymi trudnościami. Najpierw zatrzymywane i niszczone przez urzędników niemieckich na Śląsku, po przeniesieniu do Poznania walczyło z ustawicznymi kłopotami finansowymi. Ten – w założeniu – dwutygodnik, od kwietnia 1919 do końca 1921 roku ukazał się w ilości zaledwie 10 numerów. Co jednak szczególnie warte podkreślenia – to wysoki profesjonalny poziom periodyku. Udało mu się uniknąć plotkarsko-sensacyjnego tonu, jaki często bywał udziałem międzywojennych pism filmowych. Trosce o organizację polskiej kinematografii będącej ważnym ogniwem polskiej kultury w odrodzonym państwie redakcja pozostała wierna od pierwszego do ostatniego numeru.
★
Wszystko wskazuje na to, że pierwszy film dokumentalny z Poznania wykonany w niepodległej Polsce, zrealizowany był 2 III 1919 roku przez Jana Skarbka-Malczewskiego. Niezachowane do dziś zdjęcia przedstawiały powitanie na poznańskim dworcu Misji Koalicyjnej z marszałkiem Francji, Noulensem, na czele, przybyłej do miasta na pertraktacje z Niemcami; przemarsz wojsk wielkopolskich przed członkami misji na Placu Wolności oraz przyjęcie misji w ratuszu. Już 7 marca odbyły się publiczne pokazy tego reportażu.
W owych pierwszych powojennych latach prawdziwym problemem wszystkich, którym bliska była troska o edukację kulturalną Polaków, okazał się repertuar poznańskich kinoteatrów. Zarzucone filmami produkcji niemieckiej, powiązane licznymi umowami z niemieckimi biurami wynajmu i sprzedaży, kinematografy konsekwentnie wyświetlały najtańszą niemiecką tandetę filmową, a wśród nich – budzące szczególne zaniepokojenie wychowawców tzw. aufklarungsfilm. Pod tą nazwą kryły się niemieckie filmy „uświadamiające”, które pod pozorem uchronienia młodzieży przed szczególnie drastycznymi i niepożądanymi zjawiskami społecznymi prezentowały widzom regularną pornografię. „Gmach siedmiu grzechów”, „Te, które się sprzedają”, „Córka prostytutki”, „Mszczący jad”, „Prostytucja” – to tylko niektóre tytuły. Wychowawcy, nauczyciele bili na alarm, ale niemiecki repertuar „naukowy” zawsze znajdował wdzięcznych odbiorców.
Osobną batalię stoczono w Poznaniu z niemieckimi napisami na obrazach filmowych. Problem dojrzał w pewnym momencie do tego, iż w publikacjach prasowych domagano się, aby w sprawie cenzury i niemieckich napisów w filmach, byłą dzielnicę pruską poddać pod rygor cenzuralny Wydziału Prasowego MSW w Warszawie, gdyż dobrze zorganizowana mniejszość niemiecka nie respektuje ani urzędowo zawartych porozumień, ani postulatów polskiego społeczeństwa w sprawie cenzury oraz polsko-niemieckich napisów w obrazach filmowych. Ostatecznie dopiero kilka konkretnych posunięć prezydium policji w Poznaniu, zakończonych zarekwirowaniem filmu zdecydowało o tym, że z ekranów poznańskich kinematografów zniknęły obrazy opatrzone wyłącznie niemieckimi napisami.
O tym, że owo zagrożenie ekspansją kultury niemieckiej nie było sprawą pierwszych tylko powojennych miesięcy, świadczy jeden z licznych artykułów opublikowanych w roku 1923. „Film niemiecki – czytamy – stał się poważnym niebezpieczeństwem. Nie dlatego jednak, że się rozrósł w nieprawdopo-
– 21 –
dobny sposób. Jest niebezpieczeństwem dlatego, że stanowi jedno z potężnych ogniw propagandy niemieckiej. (...) Skoro się zatem weźmie pod uwagę, że krajowe biura filmowe i większe kinoteatry sprowadzają prawie wyłącznie filmy niemieckie (...) kinematograf przestaje być tylko rozrywką, ale staje się niebezpieczeństwem, któremu trzeba spojrzeć w oczy i obmyślić skuteczny sposób walki”.
Odpowiedzią na tego typu obawy zgłaszane przez publicystów była produkcja pierwszego zrealizowanego w Poznaniu filmu. Tym pierwszym i, jak się okazało, jedynym filmem spółki pracującej pod szyldem Poznańskiej Wytwórni Filmowej była, zrealizowana w 1923 roku przez Edwarda Puchalskiego ekranizacja znanego opowiadania Henryka Sienkiewicza „Bartek Zwycięzca”. Filmowa opowieść o wielkopolskim chłopie, który – wcielony do niemieckiej armii – bierze udział w wojnie francusko-pruskiej, korzystnie odbiegała od współczesnej produkcji filmowej, zdominowanej przez obrazy sensacyjne i melodramaty. Wkrótce po poznańskiej prapremierze (6 X 1923) film zdobył sobie zasłużoną aprobatę i popularność wśród publiczności, dystansując pod wzglądem frekwencji nawet „Niewolnice miłości” – wzięty melodramat z Jadwigą Smosarską. Filmowa wersja opowiadania Sienkiewicza o przemianie wewnętrznej wielkopolskiego chłopa rzuconego w wir wydarzeń wojennych wykraczała daleko poza prostą ekranizację literackiego pierwowzoru. Do filmu bowiem wmontowano zdjęcia dokumentalne z uroczystości podpisania sojuszu polsko-francuskiego, obrazy entuzjazmu po zawarciu pokoju w Paryżu i zdjęcia z pobytu marszałka Ferdynanda Focha w Polsce. W ten sposób przedstawione wydarzenia, antyniemiecka i jednocześnie głęboko pacyfistyczna wymowa tego filmu nabierały szczególnie aktualnego wymiaru.
„Bartek Zwycięzca” zapoczątkował bez wątpienia najlepszy okres życia filmowego w Poznaniu, przypadający na lata dwudzieste. Wtedy to właśnie podejmowano w Poznaniu realizacje filmów fabularnych, zakładano wytwórnie filmowe, wydawano kilka pism profesjonalnych, budowano wielkie nowoczesne kina. Zwłaszcza druga połowa lat dwudziestych obfitowała w wydarzenia filmowe o zasięgu ogólnopolskim, co pozostawało w wyraźnym związku z ogólnym ożywieniem gospodarczym, Międzynarodowymi Targami Poznańskimi, a następnie Powszechną Wystawą Krajową. Zanim jednak we wrześniu 1925 roku otworzono w Poznaniu pierwszą wytwórnię filmową, miejscowymi siłami spółki akcyjnej zrealizowano jeszcze jeden film, który dziś nazwalibyśmy dokumentem fabularyzowanym. Film ten zaginął w latach II wojny światowej. Tym bardziej warto przypomnieć jego krótką i dramatyczną historię.
Na początku 1924 roku były właściciel kina Stanisław Martynowski oraz jego wspólnik Edmund Nowicki zdecydowali się na realizację wieloseryjnego filmu „Podróż po Odrodzonej Polsce”. Film – w założeniu – miał prezentować wszystkie ziemie zjednoczonej Polski od Wielkopolski i Pomorza po Polesie i Wołyń, co złożyłoby się na osiem długich, 6-aktowych obrazów. Protektorami filmu były najwybitniejsze osobistości Wielkopolski m.in. kardynał E. Dalbor, wojewoda poznański A. Bniński i prezydent Poznania C. Ratajski. Idea, która przyświecała animatorom tego przedsięwzięcia, była godna najwyższej aprobaty. Chodziło bowiem nie tylko o to, aby „wszczepić w serce miłość do Ojczyzny”, zatrzeć różnice dzielnicowe, ale i o to, aby zerwać z tragicznym i żałobnym obrazem Polski w kajdanach, obrazem, który w oczach Europy i świata utrwaliła nasza historia. „Pokazywaliśmy dotychczas zagranicą naszą nędzę, ucisk i cierpienie, teraz trzeba pokazać się światu w innej postaci. (...) sprawmy, by cała Europa i ucywilizowany świat nauczył się nie tylko nad Polską litować, ale ją cenić i z nią się liczyć!”.
Filmowe monografie poszczególnych dzielnic Polski miały prezentować ważniejsze wydarzenia historyczne danego regionu, zabytki, charakterystyczne krajobrazy, sceny z życia ludu, jak również osiągnięcia w dziedzinie przemysłu, handlu i rolnictwa, wojskowości i sportu. Podstawowym materiałem filmowym miały być zdjęcia dokumentalne – uzupełnione sekwencjami fabularnymi. Główny ciężar finansowy produkcji ponieść miały zainteresowane osoby i instytucje, tzn. te zarządy miast, zakłady przemysłowe, towarzystwa rolnicze i handlowe, których działalność znajdzie odbicie w przyszłym filmie. Po rozpoczęciu eksploatacji obrazu spodziewano się, z uwagi na jego patriotyczną wymowę, ogromnych wpływów finansowych, zwłaszcza z pokazów poza granicami kraju. Wieloseryjny w założeniu film postanowiono rozpocząć prezentacją Poznania i Wielkopolski. Scenariusz do „Odrodzonej Polski” bo tak nazwano zmontowany w 1924 roku obraz, napisali historycy Kazimierz Krotoski i Stanisław Zabrzeski. W ostatecznej wersji, na podstawie której powstał liczący 2500 metrów film, autorzy scenariusza nie ograniczyli się tylko do tematów poznańskich, pokazując m.in. alegorię rozbioru Polski, cierpienia uczniów polskich w więzieniach rosyjskich, Kongres Wersalski i in. Wśród tematów poznańskich, oprócz zdjęć dokumentalnych z Targów oraz prezentacji niektórych zabytków i innych obiektów miasta (katedra na Ostrowie Tumskim, Biblioteka Raczyńskich, synagoga) oraz widoków z różnych stron Wielkopolski, film zawierał także fabularyzowane wydarzenia, np. opowieść o strajku dzieci wrzesińskich czy słynną sprawę wozu Drzymały. Kilka scen zrealizowano na taśmie barwnej!
W akcie VII „Odrodzonej Polski” znalazły się sceny z Powstania Wielkopolskiego, zrealizowane w autentycznej scenerii ówczesnych ulic Poznania oraz w oparciu o relacje żyjących uczestników wydarzeń. Kilka fotosów z tego aktu zamieściła „Wielkopolska Ilustracja” (w n-rze 13, 1929). Z fotosów wynika, że w sekwencji powstania znalazły się m.in. sceny przybycia Paderewskiego, sceny bezczeszczenia polskich sztandarów przez niemieckich grenadierów, ataku na Prezydium Policji oraz śmierć Franciszka Ratajczaka. Sugestywność tych zdjęć, a także stosunkowo niewielka liczba zachowanych autentycznych fotografii sprawiły, że niektóre spośród fotosów filmowych, mimo ewidentnych błędów historycznych, uchodzą do dziś za autentyczne zdjęcia z powstania.
Już w trakcie realizacji obrazu Filmotwórnia St. Martynowskiego napotykała na liczne trudności finansowe. Nie mogąc liczyć na jakąkolwiek pomoc rządu, zaciągano kolejne pożyczki, znacznie przewyższające wartość sprzętu filmowego deklarowanego jako zastaw. Premiera filmu, która odbyła się 24 grudnia 1924 roku w Auli Uniwersytetu Poznańskiego, zbiegła się z pierwszymi żądaniami wierzycieli.
„Odrodzona Polska” odniosła połowiczny sukces. W Poznaniu wyświetlano ją przez dwa tygodnie, trzy razy dziennie, w wypełnionej po brzegi sali. Właściciele kin w innych miastach – nie bez powodu traktując film jako propagandowy – żądali bezpłatnych kopii, instytucje kulturalno-oświatowe stawiały podobne żądania i wyświetlały film na bezpłatnych pokazach. Pogarszało to zdecydowanie wystarczająco już dramatyczną sytuację finansową Filmotwórni, która tymczasem czyniła przygotowania do realizacji kolejnej serii. Bardzo wiele spodziewano się po pokazach zagranicznych. W roku 1925 kopie „Odrodzonej Polski” sprzedano do Francji, w 1926 Stanisław Martynowski wyjechał z filmem do Stanów Zjednoczonych, na przełomie 1926/27 „Odrodzoną Polskę” pokazywano w środowiskach polonijnych w Belgii. Wiadomości, jakie przychodziły do kraju, mówiły o splendorach propagandowych, pomijały natomiast milczeniem kwestie finansowe. Pokazy zagraniczne nie zwróciły kosztów realizacji „Odrodzonej Polski”; przygotowania do produkcji nowej serii przerwano i dopiero po długich staraniach i osobistemu wstawien-
– 22 –
nictwu Prezydenta Miasta C. Ratajskiego umorzono sprawę długu Filmotwórni w 1928 roku.
Z zachowanych fotosów, recenzji i relacji sądzić należy, że główną wartość filmu stanowiły zdjęcia dokumentalne np. zarejestrowana twarz i sylwetka Michała Drzymały, natomiast większość sekwencji fabularnych zrealizowana została bez umiejętnego wykorzystania właściwych filmowi specyficznych środków wyrazu. Dramaturgia wydarzeń sfabularyzowanych obecna była nie na ekranie, ale w napisach między ujęciami – taki też mniej więcej zarzut pojawił się w recenzji Karola Irzykowskiego. W latach 1925-1927, gdy film pokazywano na ekranach Europy i Ameryki, jego konwencja narracyjna była już przestarzała. Mógł jeszcze budzić wzruszenia i sentymenty w środowiskach polonijnych, mógł wywołać żywsze uczucia wśród widzów w kraju, ale jego nieco już zwietrzała formuła dawała mu niewielkie szanse u publiczności innych narodów.
W połowie lat dwudziestych, jeszcze przed powstaniem w Poznaniu wytwórni filmowej z prawdziwego zdarzenia, zaplecze dla życia filmowego stanowiły kina i biura wynajmu filmu. W 1925 roku w Poznaniu czynnych było 10 stałych kinoteatrów. W całym województwie poznańskim było ich 41 o łącznej liczbie 11.861 miejsc. Dawało to Poznańskiemu czwarte miejsce w skali ogólnopolskiej. W 1925 roku Poznań posiadał też dwa stałe biura wynajmu filmu i w dziedzinie handlu filmowego znajdował się na trzecim miejscu w Polsce.
Sytuacja pracowników branży filmowej, a zwłaszcza właścicieli kin, była jednak z dnia na dzień coraz trudniejsza. Przyczynę owych trudności stanowiły stale rosnące podatki i inne świadczenia finansowe. Przedstawiciele branży filmowej wielokrotnie wskazywali, iż przez nadmierne podatki rujnuje się warsztaty pracy, podcina w zarodku polski przemysł filmowy, i tak walczący z niesłychanymi trudnościami. Przypomniano, że w skali ogólnopolskiej na skutek polityki podatkowej państwa w roku 1926 w porównaniu z rokiem 1924 ilość kin zmalała o przeszło połowę, a większość z nich stoi na skraju bankructwa. Zatarg właścicieli kin z magistratem miejskim w Poznaniu doprowadził w maju 1926 roku do kilkunastodniowych strajków. Była to ostatnia deska ratunku w sytuacji, gdy właściciele poznańskich kin płacili podatek w wysokości 75% od ceny każdego biletu, podczas gdy na całym świecie podatek ten wahał się od 5 do 25%. Domagano się obniżenia podatku do 50% z filmów „salonowych i sensacyjnych”, a w stosunku do filmów krajowych oraz naukowych do 10%. W konflikcie kiniarzy z magistratem poznańska prasa, a także większa cześć społeczeństwa, opowiadała się po stronie kiniarzy. Ostatecznie spór na gruncie poznańskim udało się zażegnać kompromisowo, obiecując przy ustalaniu wysokości świadczeń na rzecz miasta każdorazowo kierować się rzeczywistą sytuacją finansową kin.
13 września 1925 roku prezydent Stanisław Wojciechowski oraz premier Władysław Grabski odwiedzili w Poznaniu nowo wybudowane atelier filmowe, w którym właśnie trwały przygotowania do produkcji pierwszego filmu. Dzień ten uznano za oficjalną datę otwarcia w Poznaniu nowej placówki filmowej – wytwórni „Diana-Film” z siedzibą na terenie Targów Poznańskich. Od początku istnienia uznano ją za jedną z najlepiej wyposażonych technicznie placówek pozawarszawskich.
Działalność wytwórni zainicjowały zdjęcia atelierowe do filmu Artura Twardyjewicza „Chata za wsią” (wg powieści Ignacego Kraszewskiego), wyświetlanego następnie pod tytułem „Cyganka Aza” (1926). Filmowy debiut wytwórni nie był niestety udany. „Cyganka Aza” okazała się klasycznym wytworem komercjalizmu, opierającym nadzieje na sukces w posiłkowaniu się tytułem pierwowzoru literackiego.
Nieco lepsze efekty artystyczne przyniosła spółka „Diany-Filmu” z powstałą w 1927 roku w Warszawie Narodową Wytwórnią Filmów Historycznych „Klio”. Zjednoczone Wytwórnie „Diana-Klio-Film” firmowały jeden z lepszych filmów 1928 roku, dwunastoaktowych „Szaleńców” (wyświetlany również pod tytułem „My pierwsza Brygada”) w reżyserii Leonarda Buczkowskiego, wg scenariusza Kazimierza A. Czyżowskiego i ze zdjęciami Alberta Wywerki. W „Szaleńcach”, których akcja skupiała
– 23 –
się na dziejach żołnierzy z Brygady Legionów Polskich wykorzystano poznańskich i lwowskich aktorów teatralnych (m.in. Aleksandra Starżę, Jerzego Kobusza, Irenę Gawęcką i Bolesława Szczurkiewicza). W tym samym roku, w którym film wszedł na polskie ekrany, otrzymał pierwszą zagraniczną nagrodę: Grand Prix avec Medaille d'Or na Wszechświatowej Wystawie w Paryżu.
Pod egidą tej samej zjednoczonej wytwórni zrealizowano także film „Ponad śnieg” (wg dramatu Stefana Żeromskiego „Ponad śnieg bielszym się stanę”) w reż. Konstantego Meglickiego, ze zdjęciami Alberta Wywerki. Tym razem produkt wytwórni okazał się zdecydowaną pomyłką artystyczną. Po premierze w poznańskim kinie „Słońce” (15 II 1929 r.), prasa przyniosła szereg bezlitosnych recenzji. Najbardziej pochlebne sugerowały pobłażliwość dla debiutanta. „Ponad śnieg” zdjęto z ekranów kin poznańskich zaledwie w 5 dni po premierze.
Druga z poznańskich wytwórni filmowych – Popfilm powstała w roku 1927 w atmosferze euforii i entuzjazmu, co przypisać należy przede wszystkim talentom reklamowym jej głównych projektodawców i animatorów. Początkowo wytwórnia korzystała z wydzierżawionych pomieszczeń kina Apollo. Wkrótce jednak Popfilm przeniósł się do własnej siedziby, mieszczącej się w willi „Flora” przy ulicy Grunwaldzkiej, które to miejsce poznańska prasa nazywała „naszym Hollywood”. W istniejącej do dziś willi „Flora” mieściło się atelier filmowe i laboratorium odpowiadające najnowszym wymaganiom technicznym. W tej siedzibie Popfilm przetrwał do 1932 roku.
Wytwórnia zainaugurowała swoją działalność realizacją filmu „Uśmiechy życia” (reż. Czesław Dembiński, zdj. Herman Walleiser), podejmującego temat życia artystów kabaretowych. Do filmu zaangażowano poznańskich aktorów, zdjęcia kręcono w Poznaniu i tu też, w kinie Apollo dn. 5 II 1927 r. odbyła się prapremiera filmu.
Stopniowo wytwórnia zaczęła się specjalizować w filmach o charakterze propagandowym, których celem było demonstrowanie osiągnięć gospodarki i uroków krajoznawczych Poznania i Wielkopolski. Takim właśnie filmem fabularnym, o którym recenzenci pisali, że „spełnia role propagandową dla Powszechnej Wystawy Krajowej lepiej niż cokolwiek innego i przynosi rodzimej wytwórczości nie lada zaszczyt!” – był zrealizowany w 1927 roku „Milionowy spadkobierca” (reż. Janusz Warnecki, scen. Ireneusz Zyberk-Plater, zdj. Herman Walleiser). Buńczuczne motto tego obrazu brzmiało: „Przez Poznań do poznania potęgi Polski!”. W sumie jednak była to dość błaha komedia o kłopotach z milionem i perypetiach potencjalnych łowców posagów, w której bardzo zręcznie wykorzystano najbardziej reprezentacyjne części miasta. Kluczowe sceny działy się w efektownie prezentującym się parku Wilsona, na śródmiejskich ulicach miasta, w lunaparku i na terenach Powszechnej Wystawy Krajowej. Do filmu zaangażowano poznańskich aktorów m.in. Barbarę Ludwiżankę i Irenę Radko.
Wytwórnia Popfilm zrealizowała także szereg krótkich dokumentów, kronik i reportaży, np. pierwszy polski film harcerski „Czuwaj” (1927), czy nakręcony przez Witolda Bilażewskiego propagandowy film krajoznawczy „Zamki, dwory i zabytki historyczne Wielkopolski i Pomorza” (1930) wyświetlany za granicą (m.in. z wielkim powodzeniem w Stanach Zjednoczonych w serii „Poznaj swój kraj ojczysty”).
Od 1928 roku wytwórnia pozostawała w kontakcie z zarządem Powszechnej Wystawy Krajowej, która również realizowała filmy propagandowe. W lutym 1928 PWK–a rozpisała konkurs na scenariusz filmowy. Nadesłano 66 prac. Nagrodzony scenariusz pt. „Kariera” niestety nie doczekał się realizacji filmowej. Tymczasem w zarządzie wystawy zrealizowano kilka innych krótkich filmów propagandowych wysuwających na plan pierwszy PWK-ę i Poznań. Były to m.in. „Pomnik Niepodległości” (wyświetlany w kinach na terenie całego kraju), „Przegląd sił” (dodajmy – kręcono też humoreski: „Kubuś w tarapatach”, „Bieg na przełaj”). Niestety, niewystarczające zainteresowanie Popfilmu współpracą z PWK-ą i trudności napotykane przez zarząd wystawy w samodzielnej realizacji sprawiły, że nie do końca wykorzystano szanse popularyzacji miasta za pośrednictwem filmu.
Kolejną próbą uruchomienia poznańskiej produkcji filmowej była bydgosko-poznańska wytwórnia „Dworkowski-Film”. Najbardziej znanym utworem tej spółki, której szefem był Władysław Dworkowski, stał się melodramat z optymistycznym zakończeniem pt. „Magdalena” (1929) – jeden z nielicznych filmów zrealizowanych w tych latach poza Warszawą. Ta sama wytwórnia zdążyła jeszcze w 1929 roku zrealizować dramat obyczajowy wg powieści Ferdynanda Goetla „Z dnia na dzień” w reżyserii Józefa Lejtesa i częściowo z poznańską obsadą aktorską. Artystycznie oba filmy stanowiły klasyczny przykład ówczesnej produkcji komercjalnej. Zarówno producenci jak i twórcy filmowi woleli nie podejmować ryzyka zmiany przyjętych szablonów scenariuszowych. Nowo powstająca wytwórnia z powodów czysto ekonomicznych rzadko mogła pozwalać sobie na eksperymenty. Popularność i wejście na rynek krajowy najpewniej gwarantowało zaproponowanie widzowi utrwalonego stereotypu i konwencji.
Lata dwudzieste w życiu filmowym Poznania są pomyślnym okresem dla rozwoju czasopiśmiennictwa filmowego. Charakter ukazujących się pism filmowych był bardzo zróżnicowany: od skromnych informatorów, uzupełnianych fotosami, po profesjonalne periodyki na wysokim poziomie edytorskim. Chronologicznie następną po „Kinematografie Polskim” poznańską inicjatywą czasopiśmienniczą w omawianej dziedzinie był utworzony w 1921 roku tygodnik „Teatr i Kino” – pismo poświecone sprawom teatru, muzyki, sztuki i kinematografu. Drukowane na jego łamach materiały dotyczące kina ograniczały się jednak do ogłoszeń reklamowych i streszczeń fabuł filmów.
Podobny, informacyjny charakter miało kilka innych pism, które pojawiły się w momencie ogólnego ożywienia kulturalnego, jakie nastąpiło w związku z Powszechną Wystawą Krajową. Informacyjny charakter miała „Rewia Uciech”, tygodnik wychodzący od grudnia 1926 pod red. Stanisława T. Kaczmarka-Estejki i Romana Wilkanowicza. Pod koniec stycznia 1927 „Rewia Uciech” zmieniła tytuł na „Rewia” i awansowała do roli ilustrowanego tygodnika artystycznego pod red. Jana Niwińskiego. Nowa wersja pisma oprócz stereotypowych ogłoszeń i streszczeń filmów zawierała niekiedy szersze opracowania poświecone np. negatywnym skutkom komercjalizacji sztuki filmowej czy wybitnym osobowościom aktorskim. „Rewia” ukazywała się do kwietnia 1927.
Ambitnym w założeniu periodykiem była wychodząca od listopada 1926 „Muza” – tygodnik artystyczny poświecony sprawom teatru, muzyki i kinematografu. Tematyka kinematograficzna zajmowała znaczną cześć łamów „Muzy”, jednak poruszane tematy były rozmaitej wagi – od plotek o strojach i zarobkach gwiazd filmowych, po awangardowe propozycje wykorzystania muzyki w filmie. Zasługi „Muzy” w propagowaniu kultury filmowej w Poznaniu są mimo to bezsporne. Niemal w każdym numerze znajdowały się dobrze zredagowane wiadomości filmowe ze świata, prezentujące np. programy kin w Nowym Jorku, Paryżu, Berlinie, nowe plany produkcyjne wytwórni Metro-Goldwyn czy aktualne zdjęcia z planów filmowych. Uważny czytelnik tych aktualności mógł więc zyskać pobieżne pojecie o kierunkach rozwoju kinematografii światowej. Pośród ważniejszych publikacji „Muzy” znaleźć można m.in. artykuł „Muzyka przyszłości” Jana Romana, rozpatrującego nowe możliwości wykorzystania taśmy filmowej i obiektywu (pisany zapewne pod wrażeniem francuskiej awangardy filmowej). Isto-
– 24 –
tnym na tle ówczesnych polemik wokół filmu polskiego był artykuł Witolda Haci „Na marginesie «Trędowatej» o zadaniach krytyki filmowej” – jeszcze jeden głos w dyskusji nad słabościami polskiej kinematografii, których źródło autor widział nie tylko w nieuczciwości i braku kompetencji ludzi produkujących i rozpowszechniających filmy, ale także w negatywnych zjawiskach w sferze ówczesnej krytyki filmowej. Wzrusza swoją zdolnością przewidywania tekst „Drogi kina”, snujący śmiałe projekty rozwoju kinematografii: „Może niedaleka przyszłość zastanie nas siedzących wieczorem w domu przed ekranem obok specjalnego odbiornika, który będzie rzutował odpowiedni film w naturalnych barwach (...), głośnik zaś nadawać będzie odpowiedni tekst w jednym z najbardziej rozpowszechnionych języków”. W kwietniu roku 1927 działalność pisma z przyczyn finansowych została zawieszona.
Na przełomie lat 1928/29 w Poznaniu ukazały się dwa numery tygodnika „Świat Filmowy”. Z uwagi na owe dwa numery można by rzecz całą skwitować jednym zdaniem, gdyby nie fakt, że „Świat Filmowy” był oficjalnym organem utworzonego w Poznaniu Polskiego Stowarzyszenia Filmowego, a poziom pierwszego numeru zapowiadał powrót do pięknej tradycji „Kinematografu Polskiego”. W zeszytach „Świata Filmowego” podjęto kilka kluczowych dla polskiego życia filmowego tematów dotyczących polityki zakupów i produkcji filmów, wykorzystania filmu w oświacie, możliwości uczynienia z kinematografii opłacalnej dziedziny dla gospodarki narodowej. W obu numerach celowały w tym artykuły Ireneusza Zyberk-Platera. Trzeci numer „Świata Filmowego” już się nie ukazał. Postępujący nieuchronnie kryzys gospodarczy objął także przemysł filmowy, w tym również czasopiśmiennictwo branżowe. Skoro jednak mowa o piśmiennictwie filmowym warto przypomnieć i taką jego formę, która dzisiaj jest już w Polsce niemal całkowicie zapomniana. Pod koniec lat dwudziestych trzy największe kina poznańskie wydawały regularnie własne informatory ilustrowane. Ekskluzywny kinoteatr „Słońce” od listopada 1928 do marca 1931 wydawał w ilości 1000 egzemplarzy biuletyn, w którym oprócz programu kina umieszczano przedruki z zagranicznej prasy filmowej, reportaże z realizacji filmów, sylwetki twórców filmowych. Do współpracy pozyskano stołecznych dziennikarzy. Na przełomie lat 1929/30 wychodził także pod nazwą „Kino” tygodniowy program ilustrowany kin „Apollo” i „Metropolis”.
Druga połowa łat dwudziestych była wyjątkowo korzystnym okresem dla rozwoju bazy kinowej w Poznaniu. Wiązało się to z rozwojem miasta jako ośrodka handlowego, organizatora Targów, a następnie Powszechnej Wystawy Krajowej. W 1927 roku powstały dwa nowe kina. Pierwszym było „Metropolis”, które dzięki ilości 900 miejsc zrównało się z największym wówczas w Poznaniu kinem „Apollo”. Oba kina położone były tuż obok siebie, co stwarzało pozory konkurencyjności. Właścicielem obu obiektów był Jan Łuczak, który nad zachodnią bramą „Metropolisu” umieścił rysunek, wyobrażający oko Opatrzności, a pod nim napis: „Dałeś mi Boże w swej szczodrobliwości, dajże i temu, który mi zazdrości”. Już wkrótce jednak „obiekty zazdrości” zostały przyćmione nowo wybudowanym gmachem. W tym samym roku na miejscu „Pałacowego”, jednego z najstarszych kinoteatrów Poznania wybudowano gmach kina „Słońce”. Było to jedno z największych i najnowocześniejszych kin w Polsce, a nawet w Europie. Posiadało 500 m2 powierzchni i przeznaczone było dla 1600 widzów. Właściciel Stefan Kałamajski zadbał, aby swoim standardem kino nie odbiegało od najdoskonalszych tego typu obiektów w świecie. Wyposażone na wzór kinematografów amerykańskich, posiadało obszerną scenę, oświetlaną olbrzymim jupiterem, sklepienie we wnętrzu kina imitowało firmament niebieski (na wypadek awarii „Słońce” posiadało własną elektrownię). Doskonałe efekty muzyczne i dźwiękowe zapewniały jedyne wówczas w Polsce organy koncertowe Wurlitzera (wydobywające 2000 tonów oraz efekty onomatopeiczne), własna 20-osobowa orkiestra i zespół chóralny. Budowa tego gigantycznego obiektu kosztowała milion złotych i trwała 6 miesięcy! Od początku istnienia „Słońce” posiadało najlepszy i bardzo zróżnicowany repertuar. Obok najbardziej kasowych filmów europejskich i amerykańskich organizowano seanse szkolne dla dzieci i młodzieży, seanse oświatowe i nocne pokazy filmów awangardowych. Nic też dziwnego, że tylko w ciągu pierwszego półrocza odwiedziło kino pół miliona widzów!
W następnych dwóch latach urucho-
– 25 –
miono w Poznaniu trzy dalsze kina: „Kapitol” z 250 miejscami, „Stylowe” (1000) i „Polonię” (400). Pod koniec 1929 roku Poznań posiadał nieźle rozbudowane zaplecze dla życia filmowego. Oprócz wytwórni filmowych w mieście działało stale 9 biur wynajmu oraz 16 kin o łącznej liczbie 7570 miejsc.
Z przełomu lat 1928/29 pochodzą też pierwsze poważniejsze badania socjologiczne nad zagadnieniami odbioru filmowego i miejscem filmu w świadomości mieszkańców Poznania. Badania te na podstawie ankiety-kwestionariusza przeprowadzali pracownicy Polskiego Instytutu Socjologicznego Uniwersytetu Poznańskiego, a ich wyniki znalazły się w pracy Floriana Znanieckiego: „Miasto w świadomości jego obywateli” (wyd. Poznań, 1931).
21 lutego 1930 roku w kinie „Apollo” poznaniacy obejrzeli pierwszy film dźwiękowy. Był nim amerykański „Upadły anioł” („The Shopworn Angel”) reż. Richarda Wallace'a, klasyczny „sound film” z dużym udziałem muzyki i piosenek. W niecałe dwa miesiące po tej premierze, również w kinie „Apollo”, odbyła się premiera „Moralności pani Dulskiej” pierwszego polskiego, niestety zdecydowanie nieudanego, „dźwiękowca”.
Wkrótce kilka innych kin zaczęło wprowadzać na ekrany wersje dźwiękowe. W marcu 1930 kino „Stylowe” pokazało „Ja chcę na płótno” Kinga Vidora, a w kwietniu kino „Harfa” zainstalowało dźwiękową aparaturę Gaumonta. Proces udźwiękowiania poznańskich kin, podobnie jak to całej Polsce, trwał dość długo i nie odbywał się bezboleśnie. Powstanie filmu dźwiękowego zwiększyło ogromnie koszty eksploatacji kina, gdy tymczasem potęgujący się kryzys ekonomiczny nie pozwalał na proporcjonalne podwyższenie cen biletów wstępu. Wiele kin chcąc wytrzymać konkurencje z udźwiękowionymi już salami ratowało się wznowieniami niemych szlagierów np. pokazując najpopularniejsze filmy Chaplina.
Pogłębiający się kryzys ekonomiczny wpłynął także na ogólną sytuację branży filmowej. Lata 1930-34 (w porównaniu do okresu 1928/29) przynoszą, nie tylko w Poznaniu, zdecydowany regres życia filmowego. Ilustrują to dane liczbowe wyrażające spadek polskiej produkcji filmowej, spadek liczby wytwórni filmowych i przedsiębiorstw handlowych, pogarszające się gospodarcze położenie kin. Jeszcze w 1930 r. w całej Polsce funkcjonowało 771 kin, z czego 59 w Warszawie, 30 w Łodzi, 16 w Poznaniu, 10 w Krakowie. Ale już od pierwszych miesięcy roku 1931 aż do dnia kryzysu w 1934 ilość kin malała z roku na rok. Jednocześnie, mimo że w latach kryzysu pauperyzacja ludności była wyraźnie zauważalna, w 1932 roku statystyczny mieszkaniec Poznania był w ciągu roku 9,9 razy w kinie (głównie na repertuarze „kryzysowym”, tzn. na komediach i filmach muzycznych).
W 1934 roku podjęto próbę wskrzeszenia poznańskiej produkcji filmowej. W grę wchodził temat ważny nie tylko z uwagi na lokalne sentymenty. Filmem tym miały być „Pochodnie Zmartwychwstania” (przemianowane później na „Melodie wolności”) poruszające temat patriotycznego zrywu Wielkopolan w grudniu 1918 roku. Projekt wyszedł od Towarzystwa Uczestników Powstania Wielkopolskiego, które jednocześnie zobowiązało się do pomocy i fachowego doradztwa. Planowano, że „Pochodnie Zmartwychwstania” będą filmem monumentalnym, „zakrojonym na skalę amerykańską” z licznymi scenami batalistycznymi. Napisania scenariusza i reżyserii podjął się Tadeusz Samuel Chrzanowski. W filmie miał wystąpić Ignacy Paderewski, wygłaszając dwa przemówienia (w tym jedno z okien Bazaru) oraz wykonując dwa utwory fortepianowe. Prace w plenerach planowano w lutym, film miał być gotów jesienią. Dochód z eksploatacji „Pochodni Zmartwychwstania” planowano przeznaczyć na budowę Domu Powstańca. Niestety z wielu przyczyn film nie doszedł do skutku, jedną z nich był brak wystarczających środków finansowych.
Ożywienie w życiu filmowym miasta zaobserwować można pod koniec lat trzydziestych. W sierpniu 1938 oddano do dyspozycji mieszkańców kino „Nowe”, a w maju 1939 kino „Olza”. Próbowano także nawiązać do tradycji czasopiśmiennictwa filmowego wydając kilka informatorów, a od 1938 roku tygodnik ilustrowany „Film Romans”. W 1938 roku czynnych było w Poznaniu 15 kin o łącznej liczbie 8608 miejsc. Na tysiąc mieszkańców miasta, przypadały więc 32 miejsca w kinie i pod tym względem Poznań znajdował się na czwartym miejscu w Polsce za Krakowem, Lwowem i Warszawą. Frekwencja w kinach poznańskich była natomiast jedną z najwyższych w Polsce.
Latem 1939 roku, mimo uspokajających oficjalnych komunikatów o stanie bezpieczeństwa narodu i państwa, poczucie zagrożenia odczuwane było coraz wyraźniej. 28 czerwca, w dwudziestą rocznice podpisania Traktatu Wersalskiego i 25 rocznicę zamachu w Sarajewie, do programu kina „Metropolis” wszedł nowy tytuł: „Francja czuwa” (prod. Ciné Reportage „Realité”). Ten, wyświetlany już w innych miastach, francuski dokument rejestrujący przygotowania zachodniego sojusznika do wojny, nosił w oryginale tytuł „sommer-nous defendus?”. Nieprzypadkowo polski dystrybutor zrezygnował z pytającej formy oryginału.
Na dwa tygodnie przed wybuchem działań wojennych na ulicach Poznania pojawili się popularni aktorzy komediowi Szczepcio i Tońcio (Kazimierz Wayda i Henryk Vogelfanger) znani z Wesołej Lwowskiej Fali. W poznańskich plenerach przystąpili do prac nad nigdy nieukończonym filmem w reżyserii Michała Waszyńskiego „Serce batiara”.
Sierpniowa premiera kina „Słońce” poprzedzona została niespotykaną dotąd reklamą pilotującą film na kilka tygodni przed jego pierwszym pokazem. Nigdy jeszcze obraz filmowy nie został tak silnie uwikłany, tak jednoznacznie wpisany w kontekst rozgrywających się wydarzeń. Nie było dotąd w życiu filmowym takiego dzieła, którego obejrzenie traktowanoby jako „patriotyczny obowiązek wszystkich miłujących ojczyznę i wolność Polaków”. Tym filmem, który niemal przez trzy sierpniowe tygodnie przy zwiększonej liczbie seansów utrzymał się na ekranie kina „Słońce”, filmem, o którym prasa centralna pisała, iż „szczególnie winien zainteresować nasze dzielnice zachodnie z Wielkopolską i Poznaniem na czele” – był amerykański dramat sensacyjny Anatola Litvaka „Zeznanie szpiega” (Confessions of a Nazi Spy”).
Widziany z dzisiejszej perspektywy film o działalności hitlerowskich szpiegów w Ameryce nie odróżnia się niczym szczególnym (poza tematem) od sensacyjnej i jednocześnie komercyjnej produkcji hollywoodzkiej. Wtedy, w sierpniu roku 1939, film traktowano jako opis działania szpiega i jednocześnie instruktaż postępowania ze szpiegami. Fotosy filmowe służyły w prasie jako materiał ilustracyjny do artykułów o niemieckich ekscesach szpiegowskich w całej Europie. Reklamy „Zeznania szpiega” opatrywane były hasłem „Bądź czujny, szpieg ma oczy i uszy otwarte!” i często sąsiadowały w prasie z instrukcjami obsługi masek gazowych i artykułami „Zwalczanie szpiegostwa obowiązkiem każdego obywatela!”. Ten najbardziej kasowy i – jak zgodnie stwierdzono – „najaktualniejszy film 1939 roku” obejrzało w ciągu kilkunastu dni 60.000 poznaniaków oraz bezpłatnie kilka tysięcy żołnierzy.
W pierwszych dniach września 1939 roku, mimo nalotów i ofiar, starano się zachować pozory normalnego życia. Do 3 września czynne były kina prezentujące zaplanowany wcześniej, głównie rozrywkowy repertuar. Jedno tylko kino zdecydowało się na wymowną i wzruszającą zmianę. 2 września 1939 małe dzielnicowe kino „Tęcza-Łazarz” rozpoczęło na wszystkich seansach pokazy filmu „Francja czuwa”.
Małgorzata Hendrykowska
Z braku miejsca nie drukujemy przypisów (Red.)
– 26 –
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
Geneza społeczno-polityczna rozwoju KINA MORALNEGO NIEPOKOJU, prof. Andrzej...
-
Represje wobec kinematografii polskiej po wprowadzeniu stanu wojennego na...
Wybrane artykuły
-
A właśnie że będę niemoralna. Gwiazdy w kinie polskim okresu PRL-u
Sebastian Jagielski
„Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu”, nr 4/2016