Artykuły

"Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu", nr 1/2020 

 

Edukować to zmieniać rzeczywistość

Z Joanną Rożen-Wojciechowską i Katarzyną Ślesicką z Centrum Kultury Filmowej
im. Andrzeja Wajdy w Warszawie rozmawia Mateusz Piskozub

 

Katarzyna Ślesicka i Joanna Rożen-Wojciechowska, fot. Gosia Świderska, źródło: CKF

Dlaczego warto nauczać o polskim kinie?

Joanna Rożen-Wojciechowska: W Polsce? [śmiech]

Tak…

J.R.-W.: Historia naszej kultury w XX wieku to historia opowiedziana przez polskie kino. Zajmowało się ono nami jako Polakami, naszą osobowością i typowymi dla nas emocjami. Specyfika naszego kina, zasadzająca się na powyższych kwestiach, rozpoznawalna jest też w świecie – czy to dzięki polskiej szkole filmowej, czy kinu moralnego niepokoju, czy też dzięki twórczości Andrzeja Wajdy lub Krzysztofa Kieślowskiego. To bardzo polskie tematy. A więc dlaczego warto nauczać historii polskiego kina? Otóż dlatego, by poznać historię polskiej kultury. W przeciwnym razie nasza wiedza o niej będzie niepełna i ułomna. Porównać można by to z sytuacją, w której nie nauczalibyśmy historii polskiej literatury, malarstwa czy muzyki. Polskich artystów filmowców stawiamy na równi z artystami wywodzącymi się z innych dziedzin sztuki.

Zatem ucząc i przekazując wiedzę o polskiej kinematografii, tłumaczymy równocześnie historię oraz kulturę kraju nad Wisłą?

J.R.-W.: Moja wiedza na temat PRL została mi przekazana głównie przez ekran filmowy. To Człowiek z żelaza (reż. Andrzej Wajda, 1981) uświadomił mi, na czym polegały na przykład wypadki grudniowe z 1970 roku. Zrozumiałam to w scenie, w której syn Mateusza Birkuta, Maciek Tomczyk, policzkuje swego ojca. Jerzy Radziwiłowicz śmiał się później, że to był jedyny raz, kiedy sam dał sobie w twarz [aktor odgrywał rolę zarówno ojca, jak i syna]. Ale to jest też scena, która mi uświadomiła, na czym polega wielki problem polskich podziałów. Problem znany również dzisiaj i pojawiający się na pierwszych stronach gazet. Mówienie o tym filmie jest też opowiadaniem o historii polskiej kultury tamtego czasu. Dlaczego filmowcy znaleźli się w stoczni? Dlaczego Andrzej Wajda zdecydował się zrealizować ten obraz? Jak to w ogóle było możliwe, żeby w reżimowym kraju powstał film kontrrewolucyjny? Dlaczego syn uderza ojca w twarz? Do stawiania takich pytań prowokuje Człowiek z żelaza. W ostatniej scenie młody Birkut zapala znicz na gdyńskim moście (w miejscu, gdzie zginął jego ojciec) i mówi: Już nigdy nie damy się podzielić...

Katarzyna Ślesicka: To nie jest tak, że skłaniamy do oglądania klasycznych polskich filmów tylko po to, by poznawać odległą przeszłość. Pytania, które stawia Człowiek z żelaza, są bardzo znaczące również dzisiaj. Poza tym warto znać klasykę, aby w pełni docenić współczesną kinematografię. Tak jak trudno jest przeżywać wystawę malarstwa współczesnego, gdy się nie zna jego ewolucji. Znajomość klasyki kina jest pewnego rodzaju kompetencją intelektualno-społeczną, jaką powinien dysponować współczesny człowiek.

Sposób rozumienia i odczytywania polskich filmów w kontekście społeczno-politycznym, o którym Panie mówią, przywodzi mi na myśl wykłady profesora Tadeusza Lubelskiego. Czy zajęcia prowadzone przez niego na krakowskim filmoznawstwie miały wpływ na Panią Dyrektor?

J.R.-W.: Owszem, były one dla mnie bardzo ważne. Mój sposób patrzenia i interpretowania polskiego kina w dużej mierze został ukształtowany właśnie przez profesora Lubelskiego. Jego metoda nauczania o polskim kinie polegała na umiejscawianiu filmów w kontekście dziejów polityki. To jego autorska koncepcja. Dzięki niej nauczyłam się w określony sposób patrzeć na film, nie tylko polski.

Dzisiaj młodzi ludzie mogą oglądać i interpretować polskie kino z zupełnie innej perspektywy. To są osoby urodzone już w XXI wieku. Dla ich pokolenia ktoś taki jak Andrzej Wajda może być zakurzonym pomnikiem – nudnym klasykiem ekranizacji lektur szkolnych, postacią znaną także z zaangażowania politycznego. Twórcą może i wielkim, ale prędzej kojarzonym z jego ostatnimi filmami, niekoniecznie najlepszymi. Zastanawiam się więc, jak dzisiaj młodym ludziom tłumaczyć i pokazywać kino Wajdy? 

J.R.-W.: Dotknął pan tu wielu tematów. Pierwsze pytanie, jakie należy sobie zadać, brzmiałoby: kim jest Andrzej Wajda dla przeciętnego Polaka? Teraz, kiedy go już z nami nie ma, jego nazwisko odrywa się od realnej postaci, stając się marką, synonimem polskości, takim jak Kopernik czy Chopin, ale też wyznacznikiem pewnego formatu. Ważne jest więc to, że naszym młodym odbiorcom prezentujemy artystę z najwyższej półki.

I jak do nich dotrzeć?

J.R.-W.: [Westchnienie] To bardzo trudne pytanie. Nie wiem, czy znam na nie odpowiedź. Szukam jej nieustannie. Stwierdzenie, że ,,Wajda wielkim reżyserem był”, nie wystarcza. Jednym z celów Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy [dalej: CKF] jest aktualizowanie wymowy filmów tego twórcy. To intelektualny proces, który musimy prowadzić jako zespół kuratorski. Jesteśmy dopiero na jego początku. Mieliśmy olbrzymie szczęście pracować bezpośrednio z Andrzejem Wajdą i znać go osobiście. Zatem nasze poczucie misji i szacunku do jego osoby wyniesione zostało z osobistego kontaktu z mistrzem.

K.Ś.: Jestem jedną z tych osób, które miały to szczęście i przywilej. Andrzej Wajda nie jest dla mnie wyłącznie figurą wielkiego twórcy. Był też człowiekiem mocno zaangażowanym w polskie sprawy. Charakteryzowała go umiejętność trafnej oceny bieżącej polityki prowadzonej przez rząd oraz przewidywania jej skutków. Poznałam go również jako człowieka bardzo ciepłego, nieustannie ciekawego innych ludzi i otwartego. Szczególnie zależało mu na młodzieży, cieszył się u niej autorytetem. Gdy pracowałam w szkole filmowej Andrzeja Wajdy, gdzie z jego inicjatywy powstał skierowany do licealistów kurs „Przedszkole filmowe”, Wajda zwykł mawiać: Wiadomo, że nie wszyscy będą kiedyś filmowcami. Ale być może ktoś z nich będzie kiedyś ministrem kultury! [śmiech] Po prostu szczerze wierzył, że kino może zmieniać świat. Był człowiekiem o głębokim poczuciu misji oraz odpowiedzialności i uważał, że filmy robi się w określonym celu – żeby komuś coś przekazać, coś opowiedzieć, kogoś poruszyć. Sam też oglądał wiele filmów.

J.R.-W.: Chodził do kina częściej niż jego studenci! Znał wszystkie nowości.

K.Ś.: To prawda. Cały czas też powtarzał, że nie należy oglądać filmów w telewizji, tylko w kinie. Żeby uczestniczyć również w tym niepowtarzalnym wspólnotowym doświadczeniu. Twierdził też, że przeżywanie seansu razem z publicznością i obserwowanie jej reakcji w ciemnej sali dawało mu wiele do myślenia. 

Andrzej Wajda, fot. Roman Sumik,  źródło: Fototeka FINA

Co jest ciekawe zwłaszcza w dobie obecnych dyskusji na temat tego, jak kolejne platformy streamingowe odbierają kinu widzów.

K.Ś.: Myślę, że kino ma się dobrze. Ma swoją widownię, która chętnie ogląda również polskie filmy. Wydaje mi się, że to szczególnie cieszyłoby Wajdę – zawsze powtarzał, że musimy robić polskie filmy po polsku, bo nikt inny tego za nas nie zrobi. Ważne jest więc wspieranie rodzimych produkcji, które opowiadają o naszej rzeczywistości tu i teraz.

J.R.-W.: A jak konkretnie opowiadać młodym ludziom o Wajdzie? Otóż trzeba stworzyć szerszą narrację. To znaczy, uwspółcześniać jego filmy dzisiejszą interpretacją. CKF pokazuje je w Dyskusyjnym Klubie Filmowym X. Gdy prezentowaliśmy na przykład Człowieka z marmuru (1977), na spotkanie i rozmowę po seansie zaprosiliśmy reżyserów młodego pokolenia – Agnieszkę Smoczyńską, Piotra Adamskiego oraz aktorkę i scenarzystkę Gabrielę Muskałę. Dyskusja dotyczyła tego, jaki wpływ na współczesne polskie kino mogła mieć figura dynamicznej, decydującej o swoim losie kobiety, którą zagrała Krystyna Janda.

K.Ś.: Tyle się obecnie mówi o roli kobiet w kinie, prezentowane są kolejne statystyki, badające skalę pojawiania się w różnych konkursach filmów reżyserowanych przez kobiety oraz z udziałem kobiecych bohaterek. A tu proszę, w latach 70. XX wieku Wajda tworzy dzieło z silną i niezależną postacią kobiecą! Nawet w dzisiejszym kinie w Polsce rzadko mamy do czynienia z tak mocnymi, bezkompromisowymi bohaterkami, które podążałyby za swoją prawdą. To myślenie Wajdy było zatem bardzo nowatorskie.

Połączenie wspólnego oglądania filmów Wajdy i odczytywania ich przez współczesność to jedna z metod CKF na pobudzenie dyskusji oraz zainteresowanie widowni twórcą Panien z Wilka (1979). Czy myślą Panie, że możliwe jest również zaktualizowanie kontekstu najwcześniejszych filmów Wajdy, takich jak Pokolenie (1955) lub Kanał (1957)? Steffen Möller, znany niemiecki kabareciarz i miłośnik polskiej kultury, w udzielonym mi wywiadzie [„Kwartalnik Artystyczny Bliza” 2019, nr 2 (35)] stwierdził, że Popiołu i diamentu (1958) nie da się już dzisiaj oglądać.

J.R.-W.: Z okazji 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zaprezentowaliśmy Kanał w obecności Krystyny Zachwatowicz-Wajdy, która ma powstańczą przeszłość. Na pokazie 1 sierpnia w 2019 roku sala była pełna…

Pełna młodych ludzi?

J.R.-W.: Również młodych! A dyskusja po seansie trwała bardzo długo. To znaczy, że film oglądany dzisiaj nadal poraża. Historia w nim przedstawiona jest nieprawdopodobna, a wiemy przecież, że prawdziwa. Kanał prezentowany był w zrekonstruowanej cyfrowo kopii, co dodatkowo uatrakcyjniło obcowanie z tym dziełem. Zdjęcia Jerzego Lipmana wyglądają świetnie. Poprzez sugestywne i wiarygodne ukazanie kanałów, którymi przemieszczali się polscy żołnierze, oddany został w pełni dramat sierpniowego zrywu wyzwoleńczego. Wczesne filmy Wajdy wywołują potężne emocje, a jednocześnie potrafią budować szerszą wiedzę. Na przykładzie Kanału: z jednej strony dostarcza on nam informacji na temat samego powstania, ale z drugiej mówi nam także coś o odwilży 1956 roku, a więc o okresie, w którym był realizowany. Wynikają z tego kolejne pytania, na przykład o to, co można było wówczas pokazać na ekranie, a czego nie.

Istnieje coś takiego jak kanon filmów Wajdy? Czy CKF pokazuje głównie te obrazy, które są najbardziej reprezentatywne dla jego twórczości? Dajmy na to Popiół i diament, Wesele (1973), Ziemia obiecana (1975)?

J.R.-W.: Ależ to zupełnie błędny trop! Nas interesuje prezentowanie także tych filmów, które być może są mniej popularne, jednak wciąż warte poznania. Nie chodzi nam o stały kanon lektur szkolnych przeniesionych na ekran, do którego zaliczyć można Pana Tadeusza (1999) czy Zemstę (2002). W CKF nie mamy kanonu, lecz wręcz antykanon! [śmiech] Ostatnio zaprezentowaliśmy Dantona (1982). Film nie jest zbyt popularny u nas, a to znakomite, pełne energii kino z Gérardem Depardieu w roli głównej. I to jest dla nas najciekawsze – skupiać się w danym momencie na jednym filmie, tak jakby był najważniejszy.

Steven Spielberg w liście do przewodniczącego Amerykańskiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej, lobbując na rzecz przyznania Wajdzie honorowego Oscara, pisał: Wajda przynależy do Polski, lecz jego filmy stanowią część kulturalnego dziedzictwa ludzkości. Autor Listy Schindlera (1993) podkreśla w ten sposób uniwersalność twórczości naszego reżysera. Zastanawiam się, które z dzieł Wajdy mogą najbardziej zainteresować obcokrajowców?

J.R.-W.: Mówimy teraz szczerze, prawda?

Jak najbardziej!

J.R.-W.: Wydaje mi się, że obcokrajowiec, który przyjeżdża do Polski i chce poznać Warszawę, Kraków czy Łódź, będzie zainteresowany tymi filmami Wajdy, które coś mu powiedzą o odwiedzanych przez niego miejscach. Będąc w Krakowie, zainteresuje się Weselem, w Łodzi obejrzy Ziemię obiecaną – otrzyma tym samym rodzaj wyrafinowanej, by tak rzec, przygody intelektualno-turystycznej.

K.Ś.: Widzowie za granicą cenią Wajdę i postrzegają go jako klasyka. Celem CKF jest także pokazywanie jego dzieł z napisami w języku angielskim, promowanie i upowszechnianie w Polsce. To wielki temat i projekt, który jest…

J.R.-W.: … wyzwaniem dla polskiej kultury w ogóle! Siła filmów Wajdy za granicą wciąż jest żywa. W Polsce nie mamy według mnie świadomości, jak bardzo. Katyń (2007) to przykład obrazu, który odegrał duże rolę w relacjach polsko-rosyjskich. Doświadczenie Wajdy z publicznością obu krajów i moment, kiedy ten film został pokazany na głównym kanale rosyjskiej telewizji, to są wydarzenia konstytutywne dla wyobrażeń o zbrodni katyńskiej.

materiały promocyjne, źródło: CKF

Celem powstania CKF jest nie tylko promocja filmów i twórczości Wajdy. Zajmują się Państwo także edukacją filmową. W CKF istnieje dział „Niewinni czarodzieje”, w którym prowadzone są trzy programy. Pierwszy z nich to Warsaw Film Nest, drugi to Trampolina do kina, a trzeci – SKOK W DOK. Czym są te sekcje, jakie są ich strategie edukacyjne, kto jest ich odbiorcą?

K.Ś.: Nie chcemy uczyć jedynie historii kina. Nie chcemy też traktować filmu wyłącznie jako sztuki. Biorąc pod uwagę fakt, że na co dzień używamy języka audiowizualnego jako formy komunikacji, chcemy także praktycznie podejść do tematu. Nie wystarczy już dzisiaj uczyć interpretowania filmu. Nie możemy przecież dzieciom w szkole podstawowej od razu pokazywać dzieł Wajdy i o nich mówić. Dzieciaki najpierw muszą zakochać się w kinie! Zrozumieć, kto to jest aktor, co robi reżyser, jak się ustawia kamerę. To jest ważne. Chcemy pozwalać im poczuć materialność filmu, nauczyć je brać go w swoje ręce. Dlatego też w ramach programu Trampolina do kina młodzi pasjonaci (w wieku 4–10 lat) mogą robić animacje, tworzyć kostiumy dla aktorów, brać udział w warsztatach z dubbingu.

J.R.-W.: Jeśli te dzieci mają potem stanowić publiczność świadomie wybierającą i oglądającą światowe kino, to trzeba pracować nad tym już wcześniej. Należy obudzić w młodych ludziach pasję, pokazać, że film może stanowić instrument do wyrażania samego siebie, do potęgowania swojej wrażliwości czy kreatywności, a także, co niezwykle ważne, do budowania kompetencji polegającej na umiejętności obrony przed propagandą, manipulacją czy działaniami marketingowymi. Dziecko musi dostać jakieś narzędzie do obrony przed atakującymi go zewsząd obrazami, żeby umiało odróżnić przekaz reklamowy od artystycznego.

A więc tworzymy przyszłą świadomą publiczność polskich i zagranicznych filmów?

K.Ś.: Być może też przyszłych filmowców.

J.R.-W.: Przyszłych ministrów kultury! [śmiech]

K.Ś.: Tak! To myślenie praktyczne kontynuujemy w programie Warsaw Film Nest, skierowanym do licealistów i studentów. Chcemy im pokazać, że w proces tworzenia filmu zaangażowana jest cała armia ludzi, że jest to długa lista profesji i specjalizacji, które są równie fascynujące jak zawód reżysera czy operatora. Stąd też w naszej ofercie – skierowanej do tej konkretnej grupy odbiorców – proponujemy działania obejmujące obszary takie, jak tworzenie scenografii, rejestrowanie dźwięku lub kierownictwo produkcji. W obecnej edycji Warsaw Film Nest wyselekcjonowaliśmy grupę szesnastu osób. Mają one możliwość nawiązania bliskiego kontaktu i intensywnej pracy warsztatowej z profesjonalistami z branży, którzy uczą ich rzemiosła, ale równocześnie rozbudzają w nich pasję, doradzają, pokazują, co można robić w życiu. Próbują wspierać młode osoby nie tylko od strony zawodowej, ale też rozwoju osobistego. Nasze programy edukacyjne są mocno wpisane w kontekst komunikacyjny i praktyczny. Chcemy, żeby wskazywały młodym ludziom potencjalne ścieżki rozwoju kariery, podsuwały pomysły na życie.

Niebawem zaczynają Państwo trzeci program międzypokoleniowy, który będzie dotyczył filmu dokumentalnego.

J.R.-W.: Będzie to jeden z naszych głównych projektów na rok 2020.

K.Ś.: Nosi on nazwę SKOK W DOK Laboratorium Filmów Dokumentalnych. Formuła laboratorium pozwoli nam na szukanie podmiotowości tych grup czy osób, o których filmy te będą opowiadać. W pierwszej edycji będziemy realizować dokumenty dla dzieci. W Polsce prawie w ogóle nie powstają, natomiast na świecie istnieje wręcz cały podgatunek – zwłaszcza w Holandii czy Skandynawii. Chciałybyśmy tego wirusa przeszczepić na rodzimy grunt, bo mamy świetnych filmowców dokumentalistów, ale oni z jakichś powodów tego typu kina nie robią. Dlatego zachęcamy do naszego programu zarówno reżyserów, jak i nauczycieli, rodziców oraz dzieci powyżej 10 lat, by wspólnie tworzyć pomysły na filmy dokumentalne. Bo nawet jeśli powstają dokumenty o dzieciach, to jest to perspektywa dorosłych, a nam chodzi o to, żeby dzieciom oddać głos. W naszym laboratorium będą one mogły stać się pomysłodawcami takich filmów.

J.R.-W.: Jeżeli film dokumentalny jest autorskim ujęciem rzeczywistości, a autorem będzie młody człowiek, wówczas naprawdę zobaczymy świat jego oczami. Film dokumentalny daje taką możliwość. Produkcja obrazu fabularnego jest tak droga i złożona oraz skupiona na biznesie, że bohater lokuje się gdzieś na poziomie papierowej wersji scenariusza. Dokument zaś jest tani, szybki, jego budżet jest stosunkowo mały, kamera znajduje się bardzo blisko bohatera.

K.Ś.: Po prostu głęboko wierzymy, we wszystkich warstwach i poziomach naszych działań, że film doskonale opisuje rzeczywistość i że po prostu może ją zmieniać.

 

 

Słowa kluczowe: Andrzej Wajda, warsztaty filmowe, edukacja filmowa, edukacja najmłodszych, film dla dzieci i młodzieży, film dokumentalny

Joanna Rożen-Wojciechowska – Dyrektorka Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy w Warszawie. Absolwentka Filmoznawstwa w Instytucie Sztuk Audiowizualnych (UJ), Doc Lab Poland i ,,Szkoły Mistrzów Pióra” w Collegium Civitas, studiowała w Polskiej Szkole Reportażu. Kierowniczka Działu Projekcji i Wydarzeń Filmowych Narodowego Centrum Kultury Filmowej w ,,EC1 Łódź – Miasto Kultury” (2017–2018), w latach 2009–2017 dyrektorka programowa Telewizji Kino Polska. Producentka filmu Hanoi-Warszawa (reż. Katarzyna Klimkiewicz), nagrodzonego w 2010 roku Europejską Nagrodą Filmową.

Katarzyna Ślesicka – Zastępczyni Dyrektorki oraz szefowa Działu Edukacji w Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy w Warszawie. Kulturoznawczyni (Ośrodek Studiów Amerykańskich oraz Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne UW), absolwentka Podyplomowego Studium Menedżerów Kultury (SGH) oraz międzynarodowego programu kształcącego producentów filmowych EAVE. Współautorka programu DOC LAB POLAND, w latach 2005–2015 dyrektorka zarządzająca oraz członkini zarządu Fundacji Szkoła Wajdy oraz Wajda Studio.

Mateusz Piskozub – absolwent filmoznawstwa (Uniwersytet Jagielloński), kulturoznawstwa oraz historii (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Karola w Pradze). Publikuje w „Kwartalniku Artystycznym Bliza”, zeszycie Gdyńskiej Szkoły Filmowej „Script”, „Magazynie Filmowym” i „Pleografie”. Przeprowadził wywiady m.in. z prof. Petrem Pithartem (premierem Czechosłowacji w latach 1990–1992), Steffenem Möllerem (Europa da się lubić, TVP 2) i Ewą Ewart (Dzieci Biesłanu, BBC). Mieszkał w Czechach, Szkocji (staż w Polish Art Europe w Edynburgu), a także na Krecie (animator w Bella Beach Hotel). Obecnie mieszka w Warszawie, gdzie pracuje jako asystent muzealny w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. W 2018 roku zagrał z Hubertem Urbańskim w finale teleturnieju ,,Milionerzy” w TVN.

Wróć do poprzedniej strony

Wybrane wideo

  • O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
  • Represje wobec kinematografii polskiej po wprowadzeniu stanu wojennego, prof...
  • Związki Polskiej Szkoły Filmowej z kinem światowym
kanał na YouTube

Wybrane artykuły