Artykuły

„Kino” 1984, nr 3, s. 2-5

 

Kino polskie 1983 glosa do tematu

Stanisław Kuszewski

 

Z upływem kolejnego roku kalendarzowego wedle wymogów tego, co nazwać by można obyczajem statystycznym, pojawiła sie w naszym piśmiennictwie pewna liczba wypowiedzi na temat „Kinematografia polska 1983”. Autorzy podobnych tekstów dobrze wiedzą w sztuce rzadko coś sie zaczyna w styczniu a kończy na Sylwestra, a w filmie droga „od pomysłu do przemysłu” trwać musi kilka lat że w ogóle chodzi tu o bieg procesów rządzących się odmiennymi prawami niż np. buchalteria gospodarcza. Jeżeli mimo to, ulegając obyczajowi sta­tystycznemu, przystępuję do oceny wycinka procesu przyjmując za punkt wyjścia kalendarz, prosta rzetelność wymagałaby najpierw wy­jaśnienia, co znaczy owa „polska kinematografia 1983”: czy chodzi o filmy, których produkcje w tym czasie zakończono, czy też o filmy w tym roku wprowadzone na ekrany.

 

A nie jest to pytanie za przysłowiowe pięćdziesiąt złotych wedle siły nabyw­czej z okresu tzw. małej stabilizacji. Uprzytomnić to może chociażby dowód następujący: przyjrzyjmy się, co też z polskich „nowości” proponowały war­szawskie kina pod koniec roku 1983. Jest tam spóźniona o osiem lat premiera „Głów pełnych gwiazd”, jeden tytuł z roku 1980 („Dziewczyna i chłopak”), cztery tytuły z roku 1981, sześć – z 1982 i tylko dwa z roku 1983 („Ostrze na ostrze” i „Magiczne ognie”).

Rzecz w tym, że owo zestawienie do­syć wyraziste ilustruje sposób budowania polskiego premierowego repertuaru w minionym roku kalendarzowym. Przyjmując zatem za podstawę rozważań zbiór udostępniony nam za pośred­nictwem kin publicznych, opisywać bę­dziemy rezultat poczynań dystrybutora, nie zaś produkcyjną rzeczywistość ki­nematografii. Nic więc to nam nie wy­jaśnia, pogłębia tylko i bez tego niemałą dezorientację, bowiem nie da sie znaleźć mędrca, który by – przy pomocy argumentów – zdołał wyjaśnić istotę strategii naszego aparatu rozpowszechniania w eksploatowaniu istniejących już zasobów rodzimej twórczości filmowej.

Pozostawiając tę kwestię do oddziel­nego omówienia zauważmy wszelako: w czasach „normalnych” naruszenie porządku opartego na chronologii mo­głoby nie mieć większego znaczenia. Ale przecież, ukrywać nie ma co, w naj­nowszych dziejach naszej kinematogra­fii wyodrębniają się wyraźnie trzy co najmniej okresy o odmiennych moty­wacjach. Pierwszy z nich ujawnił się mniej więcej w połowie lat siedemdzie­siątych, kiedy to narastający kryzys spo­łeczny wywołał wysoką falę krytycyzmu (jej „dzieckiem” stało się przecież kino moralnego niepokoju). Okres dru­gi wiąże się z następstwami przesilenia sierpniowego 1980 i koncepcjami tzw. samorządnej kinematografii. Trzeci wreszcie liczyć wypadnie od daty wprowadzenia w grudniu 1981 stanu wojennego. Gdzieś po drodze pojawiają sie dodatkowo impulsy związane z nadcią­gającą reformą gospodarczą i postulo­wanym przez zespoły, moim zdaniem lekkomyślnie, przejściem tych organów samorządu twórczego na własny rozrachunek, co ożywiło koniunkturę dla fil­mów, które chciałaby oglądać publicz­ność.

Uprzedzając dalsze wywody: nie chciałbym być złym prorokiem, coś mi się jednak wydaje, że nowe ekonomicz­ne uwarunkowania wywrą o wiele po­ważniejszy wpływ na kształt naszej produkcji fabularnej niżeli wszelkie ideowo-artystyczne perturbacje ostat­niego dziesięciolecia.

Póki co jednak niewiele można zrozu­mieć z tego, co działo się w polskiej ki­nematografii, w oderwaniu od wiodą­cych tendencji każdego z wymienio­nych wyżej etapów. Stąd też uświado­mienie sobie, kiedy dany film zainicjo­wano i kiedy został zakończony, ma niebagatelne znaczenie dla prawidłowego zorientowania go na mapie zjawisk kul­turalnych. Rzecz w tym, że w praktyce naszej dystrybucji cezury te zostały do­syć dokładnie zatarte.

Wymieniliśmy trzy okresy najno­wszej historii. Ostatni znajduje się na­dal „in statu nascendi”, próbuje dopiero określić swoje właściwości, dwa pier­wsze nie doczekały sie dotychczas doj-

– 2 –

rzałej oceny. Dyskusję w tej kwestii mo­żna odłożyć na czas pewien, aż opadną emocje, ale zdjąć jej z porządku dzien­nego się nie da. Warto przecież już dziś zwrócić uwagę na dosyć znaczące zja­wisko. Oto w każdym z cytowanych okresów dochodziło wprawdzie do pewnego zagęszczenia zjawisk dla nie­go najbardziej charakterystycznych, następowała głośna artykulacja okreś­lonych poglądów, przede wszystkim politycznych, zmieniały się kierunki preferencji przedmiotowych i podmio­towych (czytaj – personalnych), były nawet próby reanimacji poetyki norma­tywnej (socrealizm a rebours), przecież zawsze dążenia te animowały ograni­czoną liczbę przypadków. Otóż feno­men polskiej kinematografii naszego czasu polega między innymi na tym, że przytłaczająca większość artystów oka­zała się zdumiewająco odporna na gwałtowne wahania koniunktury. Po prostu, nie bacząc na okoliczności ze­wnętrzne i wewnętrzne, uczestnicy owej przytłaczającej większości realizowali nadal własne kino, wedle założeń własnego, wcześniej już wybranego programu.

Szukając źródeł tego stanu rzeczy, trzeba by sięgnąć pamięcią wstecz, kie­dy to – po wygaśnięciu energii prądu artystycznego zwanego „szkołą polską” – wkroczyliśmy w okres swoistego plu­ralizmu. Zrezygnowano wówczas z prób poszukiwania jednolitej formuły, która mogłaby zjednoczyć poszukiwa­nia twórcze większych grup artystów, przystąpiono zaś do indywidualnych poszukiwań własnego tematu, własne­go stylu, własnej metody. Swego rodzaju powinnością stało się nie tylko posia­danie odrębnego charakteru pisma, ale i odrębnych zainteresowań problemo­wych.

Zwolennicy działalności stadnej nie ukrywali rozczarowania wobec takiego biegu zdarzeń. Najbardziej zacietrze­wieni i dziś gotowi by dowodzić, wbrew oczywistym faktom, że pomiędzy „szkołą polską” a kinem moralnego nie­pokoju pojawiła się artystyczna próż­nia. Tymczasem daj nam Panie Boże ta­kich próżni więcej, w których kwitnie nadal talent Wajdy i Kawalerowicza, in­teresującą formułę znajdują dla siebie Has i Kutz, pojawia się Zanussi i na jego antypodach Królikiewicz, Leszczyński i Konwicki, wielkie ekranizacje Sienkie­wicza realizuje Hoffman, są Antczaka „Noce i dnie”, z trudną materią komedii mocują się Tadeusz Chmielewski i Syl­wester Chęciński, w roli mistrzów fil­mowej kaligrafii występują Stanisław Różewicz i Janusz Majewski, jest „Hubal” Poręby i Filipskiego „Zamach sta­nu” – et cetera.

Ów pluralizm okazał się dla twórców, jest nią zresztą nadal, formułą nader atrakcyjną, skoro zdołał przetrwać naj­trudniejszy okres „burzy i naporu”. I otóż wedle wszelkiego podobieństwa właśnie swoistej sile bezwładu owej pluralistycznej koncepcji nasza kinematografia zawdzięcza ciągłość. To, że nic nie zostało zerwane, że nie odczuwa się potrzeby zbiorowych reorientacji czy nawet powszechnego samobiczowania, że nawet pomimo szoku, jakim dla znacznej części środowiska były bez wątpienia decyzje z grudnia 1981 – pol­ski film fabularny przebrnął wszelkie zakręty w nie najgorszej formie.

Poniżej publikujemy wykaz filmów, których produkcje zakończono w roku

– 3 –

1983. Dwa z nich dotychczas wprowa­dzono na ekrany, kilka dalszych można było obejrzeć na pokazach okolicznoś­ciowych. W sumie jest to jednak zestaw i krytykom i publiczności jeszcze nie znany. Prezentujemy je w kolejności, w jakiej przedstawione były komisji kolaudacyjnej. Dodajmy – o pewnej od­rębności tego zbioru stanowi fakt, że wszystkie te filmy skierowane zostały do realizacji w okresie po styczniu 1982. (Dodać do tego należy wcześniej rozpo­wszechniane „Zanim sie odnajdziemy” Romana Załuskiego i „Karate po polsku” Wojciecha Wójcika). Jest to – jak sie wydaje – informacja ważna nie tylko dla przyszłego historyka kinematogra­fii.

 

FILMY FABULARNE WYPRODUKOWANE W 1983 R.

  1. Kartka z podróży, scen. (na motywach powieści Ladislava Fuksa) i reż. Waldemar Dziki (debiut), Studio im. K. Irzykowskiego (a)
  2. Na tropach Bartka, reż. Janusz Łęski, film montażowy z serialu tv „Kłusownik”, Silesia
  3. Dzień kolibra, reż. Ryszard Rydzewski, scen. Ewa Przybylska i R. Rydzewski, Profil
  4. Ostrze na ostrze, reż. Tadeusz Junak, scen. Józef Hen – z fragmen­tów serialu przygotowywanego pierwotnie dla tv, Perspektywa (b)
  5. Soból i panna, scen. i reż. Hubert Drapella, wg powieści Józefa Weyssenhoffa, Perspektywa
  6. Co dzień bliżej nieba, reż. Zbigniew Kuźmiński, scen. Andrzej Ma­kowiecki, Profil
  7. Magiczne ognie, reż. Janusz Kidawa, scen. Ireneusz Iredyński, Iluzjon
  8. Widziadło, reż. Marek Nowicki, (na motywach „Pałuby” Karola Irzykowskiego), Perspektywa
  9. Pastorale heroica, reż. Henryk Bielski, scen. Jerzy Janicki, Iluzjon
  10. Synteza, scen. i reż. Maciej Wojtyszko (debiut fabularny). Zespół „X”
  11. Nie było słońca tej wiosny, reż. Juliusz Janicki (debiut fabularny) scen. Jerzy Ofierski, Zodiak
  12. Akademia pana Kleksa (cz. I Przygoda księcia Mateusza, cz. II Tajemnica golarza Filipa), reż. Krzysztof Gradowski (debiut fabu­larny) wg powieści Jana Brzechwy, Zodiak (koprodukcja z ZSRR) (c).
  13. Lata dwudzieste – lata trzydzieste, reż. Janusz Rzeszewski, scen. Ryszard M. Groński i Michał Komar, Perspektywa
  14. Haracz szarego dnia, reż. Roman Wionczek wg powieści Janusza Krasińskiego, Profil
  15. Dom św. Kazimierza, reż. Ignacy Gogolewski, scen. Leszek Wosiewicz, Profil
  16. Fort XIII, reż. Grzegorz Królikiewicz, scen. G. Królikiewicz i K. Osada, Aneks
  17. Sny i marzenia, filmy dyplomowe Pawła Pitery i Janusza Petelskie­go, Zodiak (d)
  18. Seksmisja, reż. Juliusz Machulski, scen. J. Machulski, Jolanta Hartwig i Paweł Hajny, Kadr
  19. Na straży swej stać będę, scen i reż. Kazimierz Kutz, Kadr
  20. Przeznaczenie, scen i reż. Jacek Koprowicz (debiut), Tor
  21. Dolina szczęścia, scen i reż. Krzysztof Nowak (debiut), Rondo
  22. To tylko rock, reż. Paweł Karpiński (debiut), scen. P. Karpiński i Andrzej Wojnach, Perspektywa
  23. Szkoda twoich łez, reż. Stanisław Lenartowicz, film montażowy z materiałów serialu tv „Strachy”, Iluzjon
  24. Kamienne tablice, reż. Ewa i Czesław Petelscy, wg powieści Woj­ciecha Żukrowskiego, Iluzjon (e)
  25. Tajemnica starego ogrodu, reż. Julian Dziedzina wg powieści Ed­munda Niziurskiego, Silesia
  26. Katastrofa w Gibraltarze, reż. Bohdan Poręba, scen. Włodzimierz T. Kowalski, Profil (f)
  27. Mgła” i „Fucha”, filmy dyplomowe Adama Kuczyńskiego (wg opowiadania Tadeusza Kijowskiego) i Michała Dudziewicza (wg opowiadania Jana Himilsbacha), Rondo (e)
  28. Piętno, reż. Ryszard Czekała wg powieści Juliana Kawalca „Szara aureola”, Aneks
  29. Tais, reż. Ryszard Ber na motywach powieści Anatola France'a, Silesia
  30. Musisz żyć, reż. Jerzy Hoffman, scen. J. Hoffman i Jan Purzycki, Zodiak (koprodukcja z RFN)

 

a) Film zrealizowany w Studio Irzykowskiego, przyjęty przez kine­matografię do wyświetlania w sieci kin publicznych;

b) Wobec ogłoszonego przez cześć aktorskiego środowiska bojkotu fil­mów telewizyjnych zawieszono w r. 1982 produkcję serialu; w po­rozumieniu z TV w oparciu o cześć przygotowanego materiału sce­nariuszowego zrealizowano film „Ostrze na ostrze”, co m.in. po­zwoliło uniknąć znacznych strat produkcyjnych;

c) film zaplanowany jako tzw. dwuseryjny – będzie wyświetlony w dwóch oddzielnych częściach;

d) filmy sfinansowane z funduszu kinematografii zakwalifikowane do wyświetlania w kinach publicznych;

e) film tv dwuseryjny;

f) film tv dwuseryjny;

g) patrz pkt d).

Jest wiec ów zbiór wytworem czasu, w którym pojawiło się najwięcej powik­łań. Z perspektywy dwu lat sprawy wy­dają się o wiele jaśniejsze i prostsze, wówczas jednak dążenie do utrzyma­nia kinematografii w ruchu odbywało się w warunkach nieustabilizowanej sytuacji politycznej, przy zaostrzonych rygorach programowych z jednej stro­ny, wezwaniach do wewnętrznej a na­wet zewnętrznej emigracji – z drugiej, przy dość powszechnej w środowisku dezorientacji, przy niepewnym jeszcze kształcie najbliższych miesięcy, a co do­piero najbliższych lat.

Wiosną 1982 roku utrzymanie dotych­czasowego ilościowego poziomu pro­dukcji filmowej było zarówno dezyde­ratem obywatelskim, wyrazem dążenia do normalizacji, jak i powinnością wo­bec substancji produkcyjnej – koniecz­nością ochrony przemysłu filmowego.

Pierwszy nie wymaga wyjaśnień, drugi – dla osób niezorientowanych – rozszyfrować najkrócej można w spo­sób następujący: kinematografia to nie tylko reżyserzy czy operatorzy, to także dziesiątki innych, nieraz deficytowych specjalności; dla tych, którzy je wyko­nują, produkcja to warunki egzystencji: nie ma zarobków ani ich perspektywy – najwartościowsi odejdą do innych branż. Jeżeli zaś nie ma sprawnie dzia­łającego przemysłu – nie ma i sztuki fil­mowej. A wiec skrajnie skomplikowa­na sytuacja w środowisku z jednej stro­ny, przymus produkcyjny – z drugiej.

Ów zatem z perspektywicznego punktu widzenia wymóg najważniej­szy, zachowania substancji produkcyj­nej, narzucał potrzebę daleko idących kompromisów artystycznych. Ktoś za­tem, kto do wyników tego okresu przy­kładałby kryteria nazbyt surowe, byłby jak ów dyrektor cyrku, który patrząc na stojącego jedną nogą na linie, drugą żonglującego talerzami skrzypka, trzy­mającego w dodatku na głowie pirami­dę szklanek, skwitował ów występ opinią: „no, Paganini, to on nie jest!”

Ale przecież – kolejny fenomen naszej kinematografii – ów plon przejściowego etapu nie tylko nie oznacza głębokiego regresu w polskim filmie fabularnym, ale – wolno taką tezę postawić – średni poziom zrealizowanych filmów prze­wyższa średni poziom produkcji z ubiegłych lat, co więcej dość wysoki sto­pień atrakcyjności poszczególnych tytu­łów pozwala na optymistyczne progno­zy produkcyjne. Na pewno znikoma była ilość utworów całkowicie chybio-

– 4 –

nych (tylko dwa filmy otrzymały III ka­tegorię!).

Jest to więc w zasadzie wizerunek ki­nematografii profesjonalnie co naj­mniej poprawnej, choć nie trudno do­patrzyć się w nim dotkliwych niedostat­ków, zwłaszcza w dziedzinie tematu współczesnego. Wydarzeń filmowych i dawniej nie bywało u nas zbyt dużo. A przecież takie pozycje omówionego ze­stawu, jak „Tais” Ryszarda Bera, „Wi­dziadło” Marka Nowickiego, „Katastrofa w Gibraltarze” Bohdana Poręby, w ko­medii – „Seksmisja” Juliusza Machulskiego, w filmie dla dzieci – „Akademia pana Kleksa” Krzysztofa Gradowskiego figurowałyby wśród cenionych osiąg­nięć także w najlepszych latach naszego kina. Dodajmy do tego inne ważne tytu­ły: „Dom św. Kazimierza” Gogolewskie­go, „Na straży swej stać będę” Kutza, „Kamienne tablice” Petelskich, „Musisz żyć” Hoffmana, dobrze przyjęty na moskiewskim festiwalu „Pastorale heroi­ca” Bielskiego, najlepszy dotychczas film Kuźmińskiego „Co dzień bliżej nie­ba” czy zdumiewająco dojrzały arty­stycznie i intelektualnie debiut Jacka Koprowicza „Przeznaczenie” a otrzyma­my zestaw, którego doprawdy nie ma powodu się wstydzić.

Ma zaś ów okres pewną wyróżniającą go osobliwość: chodzi o wyjątkowo licz­ną jak na nasze przyzwyczajenia ilość debiutantów. Jeżeli wliczyć do rachun­ku dyplomowe filmy absolwentów PWSF, TViT w Łodzi zakwalifikowane do normalnego rozpowszechniania, było ich w roku 1983 dwanaście! Oka­zało się przy tym, że nasza kinemato­grafia dysponuje nader obiecującym za­pleczem kadrowym.

Wprawdzie debiut debiutowi nierów­ny. Marek Nowicki, na przykład, z formalnego punktu widzenia debiutant, jest wielce już doświadczonym artystą filmowym, tyle że praktykował dotych­czas w innej specjalności (operator). Od dawna ujawniał jednak nerw reżyser­ski, stąd jego sukces w „Widziadle” nie jest zaskoczeniem dla znawców przed­miotu. Juliusz Janicki i Krzysztof Grado­wski, a w pewnym stopniu także i Ma­ciej Wojtyszko, to nazwiska uprzednio z powodzeniem sprawdzone w krótkim i średnim metrażu, czy też w widowisku telewizyjnym (Wojtyszko). Obecnie po­twierdzili swoje aspiracje także i w naj­trudniejszym rodzaju wypowiedzi – w fabularnym filmie pełnometrażowym kin. Obok nich objawili się jednak realizatorzy zupełnie dotychczas nie­znani: Waldemar Dziki, Jacek Koprowicz, Paweł Karpiński, Adam Kuczyń­ski, Michał Dudziewicz w pierwszym już podejściu prezentujący pełną w za­sadzie gotowość do pracy twórczej na wysokim poziomie wymogów profesjonalnych.

Jeżeli dodamy do tego uprzednie de­biuty Juliusza Machulskiego, Wojciecha Wójcika czy Jerzego Domaradzkiego okaże się wówczas, że oto pojawiła się na horyzoncie nowa zmiana warty, na­dzieja polskiego kina drugiej połowy lat osiemdziesiątych.

Pozostaje tylko drobiazg: kwestia, czy będziemy umieli dobrze wykorzystać tę szansę.

 

Stanisław Kuszewski

 

– 5 –

Wróć do poprzedniej strony

Wybrane wideo

  • O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
  • Polskie kino po 1989 roku, prof. Mirosław Przylipiak
  • Rozwój Polskiej Szkoły Filmowej
kanał na YouTube

Wybrane artykuły