Artykuły
„Kwartalnik Filmowy” 1997, nr 18, s. 96-98
Wiedza, Wiara i Nadzieja
Ryszard Ciarka
In interiore homine
habitat veritas
Iluminacja jest filmem dziwnym, który z jednej strony, zdawałoby się, sugeruje proste do odgadnięcia przesłanie – już w samym zamyśle i konstrukcji skłania do takiej refleksji, ponieważ oddaje do dyspozycji widza wszelkie niezbędne do tego materiały poparte naukowym wywodem. Z drugiej zaś strony pozostawia do dziś wiele pytań i frapuje swoją niezwykłością.
Oto historia młodego człowieka uwikłanego w codzienność polskiej rzeczywistości końca lat sześćdziesiątych. Historia naznaczona piętnem ówczesnych realiów życia mówi jednak o tak uniwersalnych wartościach, jak prawda i pewność poznania. Chłodna, czasami aż nadto manifestacyjnie obiektywna narracja, przerywana uczonym komentarzem, chropowata i jakby kaleka estetyka, stara się udowodnić nade wszystko, że oglądany obraz nie ma nic do ukrycia, że nie będzie w nim żadnej metaforycznej zagadki, tajnego kodu przemycanych idei ani ukrytych znaczeń. Życie zwykłe i typowe, ułożone w ciąg zdarzeń tworzących ekranową biografię.
Ale ten chłodny i czasami denerwujący opis rzeczywistości, być może właśnie dzięki tym zabiegom analitycznym, podanym jeszcze w filmowej warstwie utworu, zaczyna się nagle wymykać z wyznaczonych mu ram naukowej precyzji.
Zastosowanie różnych sposobów narracji lub raczej różnych sposobów analizy rzeczywistości (fabuła, dokument, film oświatowy) wcale nie stanowi tu ułatwienia. Często zderzenie tych odrębnych światów – nazwijmy je życiem i naukową interpretacją – utwierdza nas tylko w totalnym ich rozminięciu, a sens, jaki mogą nam objawić, będzie zawsze jakąś półprawdą. Tak jak wykład na temat poszczególnych faz snu nie wyjaśni, dlaczego młody student, aby utrzymać rodzinę, śni jako „królik doświadczalny”, za pieniądze.
Z tej gmatwaniny tabel, wykresów i zarejestrowanej codzienności wyłania się obraz człowieka, który popychany przez los próbuje odnaleźć swoje miejsce, chce wykorzystać swój czas i zdolności. Obraz, który coraz bardziej wymyka się naukowej konkretyzacji. Mimo iż mamy sposobność z nieomal entomologiczną precyzją obserwować życie człowieka, jesteśmy coraz mniej pewni naszego sądu na temat spełnienia lub niespełnienia ukazywanego losu, porażki czy wygranej.
Mam ambicje – pisze reżyser filmu w Eksplikacji do noweli filmowej, która stała się zaczynem Iluminacji – powrócić do pewnych poszukiwań formalnych
– 96 –
(ściślej dramaturgicznych), których nieśmiałe próby czyniłem w „Strukturze kryształu”. Chodzi mi o narrację opartą na ostrym montażu, w którym poszczególne mało ważne wydarzenia ukazują się na marginesie oka, a fragmenty, które uważam za istotne, rozrastają się o wiele szerzej [1].
Nawet tytuł filmu, Iluminacja, choć doskonale i precyzyjnie wyjaśniony, jako sposób poznania dzięki temu, że Bóg udziela duszy łaski oświecenia (illuminatio), wcale nie musi być tak jednoznaczny. Iluminacja, szczególnie we wczesnym średniowieczu, to również nie tak bardzo marginalny sposób piktograficznego komentarza dzieł literackich. A więc i pewien zabieg formalny, który w filmie także jest obecny, choćby jako wspomniane wyżej naukowe interpretacje, śpieszące z precyzyjnym dookreśleniem warstwy fabularnej. Iluminacja, co jest bliższe materii filmowej, to także rodzaj oświetlenia, może oświetlenia pewnego wycinka życia z kontekstu rzeczywistości.
Jest to film o poszukiwaniu prawdy, o naiwnych pytaniach, pełen dziecinnego zniecierpliwienia, jeśli odpowiedzi nie są jednoznaczne. Szukanie bowiem zgodności naszych odczuć z rzeczywistością zewnętrzną, niezależną od nas – w myśl Augustiańskiej etyki– zawsze będzie zwodnicze, a już na pewno nie jest to jedyna droga poznania prawdy.
Archaiczne nieco pojęcie „Iluminacji" – wyjaśnia w Eksplikacji Krzysztof Zanussi – będzie miało w filmie wyraz gorzki, jeśli nie szyderczy. Mój bohater nie dozna żadnego olśnienia – przeciwnie, jego intelektualna biografia znaczona jest chwilami gwałtownych rozczarowań i zwątpień. Ale mimo wszystko, tym co pozwala mu tyle razy odzyskać równowagę, jest nadzieja, że kiedyś, w jakiejś chwili życia suma wszystkich wysiłków intelektu złoży się na jedną jasną, klarowną całość, pozwalającą zrozumieć sens otaczającego nas świata [2].
Dekada życia Franciszka Retmana oświetlona filozofią biskupa z Hippony w zderzeniu z karłowatą codziennością daje w tym filmie efekt niezwykły. Wykracza daleko poza zamierzony zabieg formalny, dotyka bowiem pytań istotnych, o sens życia i prawdę, które zostają zadane rzeczywistości zewnętrznej z całą swoją naiwnością i prostotą. Czy podstawą poszukiwań prawdy jest oprócz rozumu także wiara w to, że cel taki może zostać osiągnięty? Czy tak rozumiana wiara też może być dodatkowym rodzajem poznania, który pobudza rozum do odkrycia ukrytej prawdy?
Jak jednak wiara przekształca się w wiedzę? Augustyn twierdzi, że poznanie empiryczne i sensualistyczne nie daje wiedzy prawdziwej, że można by ją nazwać tylko wiedzą niższego rzędu. Szukanie bowiem zgodności naszych odczuć i wrażeń z istotą przedmiotów zewnętrznych, od nas niezależnych, będzie zawsze zawodne. I dlatego właśnie tych rzeczywistych znamion prawdy człowiek powinien szukać w sobie, w swym własnym wnętrzu. W przeciwieństwie do zwodniczych odczuć zmysłowych umysł człowieka wskaże mu niektóre pewniki, oparte jedynie na prawidłowościach matematycznych i logicznych, nie dopuszczając, za sprawą wiary i łaski, do najmniejszej wątpliwości [3].
Perypetie Franciszka Retmana to jakby ciągle przenikające się dwa wymiary, czynniki, które mocno określają jego działania; epistemologiczny, kiedy interesuje go granica i dobór kryteriów poznania prawdy, i ontologiczny, kiedy podejmuje trud bycia w świecie. W obu przypadkach napotkany obszar, każde nowe doświadczenie, bada opierając się na zwodniczych odczuciach zmysłowych.
– 97 –
Wiedza absolutna ma być pewnością wyniku, wzoru, który jest efektem precyzji i obliczeń. Ta wiedza ma odpowiedzieć też na pytanie, jak żyć, ma pomóc zrozumieć miejsce naszego bohatera w otaczającej go rzeczywistości. Dlatego Franciszek wybiera fizykę, w swoim mniemaniu najbardziej „pewną" dziedzinę wiedzy, najgłębiej wnikającą w tajniki istnienia i – to już fragment zarejestrowanej dyskusji studentów – najbardziej odpowiedzialną za losy świata. Ale obok tej tak naiwnie pojmowanej idei wiedzy o wiele bardziej realnie istnieje codzienność, która określa współczesną rolę nauki, wytycza jej granice, określa możliwości, nawet zmienia lub narzuca dobór kryteriów poznania prawdy. W końcu to codzienność decyduje nawet o tym, czy nasz bohater może być fizykiem, czy nie. Przegrywa przecież z biurokratyczną machiną produkującą uczonych, z papierami, które stają się jedynym wyznacznikiem sformalizowanej kariery naukowej.
Mała mieścina zmienia się w metropolię, a prowincjonalna klasa w aulę uniwersytetu. Wielki świat ma odpowiedzieć na wielkie pytania, ale prawa kinetyki i grawitacji nie wyjaśnią istoty życia i śmierci ani ich sensu. Współczesna funkcjonalna nauka nie jest w stanie opisać aleatoryki życia codziennego ani jej wyjaśnić. Tym bardziej też nie odpowie na pytanie, jak żyć w tym świecie, gdzie najbardziej intymne spotkanie z dziewczyną musi się odbywać w obskurnym akademiku. Ani dlaczego student fizyki przez rok musi być żołnierzem, a konsekwencje założenia rodziny są tak destrukcyjne.
Iluminacja miała być zapisem porażki, klęski bycia naiwnym w świecie sformalizowanych wartości. Problem jednak w tym, że nie można było tym wartościom nic przeciwstawić. Dlatego też, nawet wbrew intencjom reżysera, z taką determinacją bronimy postawy głównego bohatera. Wierzymy lub chcielibyśmy wierzyć w skuteczność jego działań. W prawdę ostatniej sceny filmu, kiedy Franciszek już wie, że wysiłek umysłu, wiedza nie są wcale warunkiem osiągnięcia oświecenia. To nie śmieszna i naiwna, a czasami dramatyczna analiza podsuwanych nam przez los zdarzeń, ale próba syntezy, próba wyhamowania szaleńczego pędu jest warunkiem metafizycznego spokoju ducha. Nie fizyka ani zawsze dwuznaczne majstrowanie w genach jest jedyną drogą poznania prawdy, ale ważne jest odnalezienie takiego punktu pojednania i równowagi, na którym można się oprzeć, nawet jeśli wypadnie nam żyć na tym najgorszym ze światów.
Panie Boże, obdarz nas pokojem. Wszystko bowiem, co mamy, Twoim jest darem. Obdarz nas pokojem uciszenia, pokojem szabatu, pokojem bez zmierzchu. Bo cały ten ziemski ład tak piękny, wszystkie te rzeczy bardzo dobre – gdy dojdą do kresu przeznaczonego dla nich istnienia – przeminą. Zawitał niegdyś dla nich poranek, zapadnie nad nimi zmierzch. (...)
Rzeczy, które uczyniłeś, widzimy, bo one istnieją. Istnieją zaś dlatego, że Ty je widzisz. Z zewnątrz widzimy, że one istnieją, a w naszym wnętrzu widzimy, ze są dobre. Ty zaś, gdy zobaczyłeś, że słuszne jest, by je stworzyć, w tym samym akcie ujrzałeś, że istnieją [4].
Ryszard Ciarka
PRZYPISY:
1. K. Zanussi, Eksplikacja, „Kino” 1973, nr 5. [powrót]
2. Tamże. [powrót]
3. Por. Wiktor Komatowski, Społeczno-polityczna myśl św. Augustyna, Warszawa 1965. [powrót]
4. Święty Augustyn, Wyznania, tłum. Z. Kubiak, PAX, Warszawa 1982, s. 304-305. [powrót]
– 98 –
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
POLSKIE KINO POWOJENNE, dr Rafał Marszałek
-
Propagandowy wymiar kina historycznego w okresie PRL
Wybrane artykuły
-
Nasze kino nieme. Romantyzm strywializowany (1919–1929)
Tadeusz Lubelski
"Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty", Chorzów 2009
-
W poszukiwaniu własnej tożsamości. Fenomen wczesnych filmów Jerzego Skolimowskiego
Mariusz Dzięglewski
„Kwartalnik Filmowy” 2002, nr 37-38