Artykuły
„Kino” 1973, nr 5, s. 9-12
Iluminacja
Aleksander Ledóchowski
1.
Fragment prozy Zofii Kossak-Szczuckiej:
Archimag Nabu Ner, najstarszy z magów babilońskich, siedział na ławie obitej złotą blachą, nieruchomy jak posąg. Czekał rychło mu doniosą, że wszyscy są już zebrani i można przystąpić do badania adeptów, pragnących w przyszłości zostać z kolei Ojcami Wiedzy.
Pośrodku kwadratowego odkrytego krużganku wznosiła się niewielka świątynia, cała pozłacana. Na jej szczycie mieściło się obserwatorium astronomiczne, skąd magowie badali obroty księżyca i gwiazd, a jak lud przypuszczał: rozmawiali z bogami i sprawiali czary.
– Wiedza, to władza! – stwierdził Nabu Ner. – Nie orężem ani lękiem sprawowana, ale wyższością umysłu. Kto bowiem rządzi w istocie tym wszystkim?
Wyciągnął chudą dłoń, ukazując rozłożone u stóp wieży potwornie wielkie miasto Babilon...
– 9 –
2.
Profesor Władysław Tatarkiewicz siedzi nieruchomo w swoim gabinecie. Wokół niego przedmioty, w których zawarta jest treść jego życia: książki i rękodzieła artystyczne. Łagodne światło modeluje steraną twarz uczonego, tylko oczy zachowują dawny błysk. Może jego spojrzenie kryje rozeznanie prawidłowości fal młodych pokoleń: tych w butach z cholewami, tych w jasnozielonkawych koszulach z czerwonymi krawatami i tych w kolorowych swetrach – różnych czy takich samych? Profesor mówi głosem przerywanym o tych nieczęstych chwilach w pracy uczonego, kiedy przenika go jasność poznania, gdy wątłe i rozproszone iskierki wiedzy łączą się w umyśle – gdy następuje olśnienie.
Jedna z pierwszych scen Iluminacji Krzysztofa Zanussiego. Potem: jest małe miasteczko, jakich wiele, w pierścieniu łąk, nakryte kloszem nieba. Ludzkie kretowisko w zwyczajnym pejzażu, po prostu nic szczególnego. Tylko on jeden, okularnik, wątły, śmieszny w swej niezgrabności. Zrobił maturę, teraz leży wśród trawy, jutro lub pojutrze rodzina odprowadzi go na dworzec. Wysiądzie w Warszawie i skieruje się po raz pierwszy na uczelnię.
3.
Fragment prozy Zofii Kossak-Szczuckiej:
Weszli raźno, wnosząc życie z zewnątrz, odbijające od panującej tu ciszy. Synowie wojowników, kapłanów lub kupców. Rzesza z różnych stron kraju, spędzona tu łaknieniem wiedzy.
– Na co wam wiedza potrzebna? – pytał Nabu Ner.
Zawahali się nieprzygotowani na to pytanie. Aż jeden młody, miły chłopak wysunął się w przód i rzekł:
– Gdy uzyskam mądrość, wszyscy będą musieli mnie słuchać!
– Moje dziecko – rzekł archimag – możesz wracać, skąd przyszedłeś.
– Ojciec powiada, że bez rozumu nie zbierze się majątku – stwierdził drugi.
– Tu się tego nie nauczysz. Wracaj!
– Ja bym chciał być sławny!
– Wracaj!... A ty?
Ten, do którego skierowane było pytanie, przestępował z nogi na nogę z zakłopotaniem.
– Ja... ja... chciałbym wiedzieć.
– Po co?
– Po to, żeby wiedzieć...
– Co chcesz wiedzieć?
– Wszystko! Wszystko! Patrzę nocą na gwiazdy. Tyle ich... Chciałbym wiedzieć, dlaczego tak wiele i dlaczego świecą, i skąd się wzięły. Dlaczego w jedne noce więcej ich, a w drugie mniej... Nie mogę spać, tak mnie dręczą te pytania... Dlatego przyszedłem. Chcę wiedzieć.
– Pójdź – rzekł krótko archimag.
4.
Film Zanussiego jest refleksją o życiowym debiucie młodego człowieka. Historia jakby opowiedziana z dystansem, chłodno, analitycznie; labirynt, przez który musi przejść wędrowiec, by zadać sobie dwa pytania: po co wchodził i co zyskał (lub stracił) po przejściu?
W swoim założeniu film jest współczesnym moralitetem. Opowieścią o plazmie ludzkiej, która atakowana jest zewnętrznymi bodźcami, chłonie je i broni się przed nimi, stara się zachować swoją pierwotną postać, zarazem ulega deformacji.
Pojawia się motyw dantejski i faustowski. Ten pierwszy tkwi w samej koncepcji: „przewodnikiem” bohatera nie jest żadna osoba, tylko psychiczna i społeczna siła grawitacyjna, wciągająca go w znaczącą scenerię wydarzeń. Poznaje więc dole i niedole studenckiej egzystencji, otwierają się przed nim horyzonty nauki, ale także jej praktyczne ograniczenia. Jest świadkiem śmierci kolegi w Tatrach: jeden nieopatrzny ruch zamienia życie w bezruch materii. Pierwsza miłość w pustym pokoju w akademiku, nieśmiała, niezręczna, ale brzemienna w skutki, bo obciążona konsekwencją macierzyństwa, małżeństwa, a w praktyce – wzmożonym kłopotem bytowym połączonym z przerwaniem studiów. Pracuje jako pomocnik w szpitalu psychiatrycznym; obserwuje eksperyment, który niegdyś robił Pawłow na psach: mózg ludzki drażniony odpowiednimi bodźcami powoduje zaprogramowane reakcje – czy medycyna może odebrać człowiekowi jego osobowość lub zmienić ją stosownie do potrzeb? Zwiedza pustelnię kamedułów – starość i kontemplacja są także pewną określoną postawą. Kończy studia i „staje na nogach”: żona, dziecko, mieszkanie i praca. Jest więc ten „happy end”, tylko sprowadzony do tuzinkowego wymiaru.
Motyw faustowski rozegrany jest bez udziału Mefista. A raczej – Mefisto i on sam stanowią jedną postać, są to dwa przeciwstawne, choć uzupełniające się imperatywy ludzkiej natury.
Pokusa tkwi w nim samym; pokusa innego, lepszego i ciekawszego życia. Potrzeba nowoczesnej pozycji – dojścia do źródeł wiedzy, które absorbują swoimi możliwościami, pozorami odpowiedzi na dręczące pytania, ważnością.
Ulega więc skuszeniu. Naturalny pęd do wiedzy i – bardziej podświadome – pragnienie stania się „kimś”. Mefisto może zacierać ręce z radości: swego podopiecznego wyniósł wysoko, ale też zaraz strącił. Porażka życiowa bohatera tłumaczy się jego psychiką i mentalnością; jest zbyt mało doświadczony, by unikać
– 10 –
trudności, zbyt słaby, by je przezwyciężać. Wydarzenia modelują go swobodnie: powstaje twór bez kręgosłupa.
5.
Gdyby do Iluminacji zrobić załącznik w formie „katalogu problemów”, przedstawiałby się on imponująco. Mamy więc kwestię „horyzontów nauki”, jej uprawnień moralnych (scena z hipnozą), postawy uczonych, organizacji i systemu nauki, trendu młodego pokolenia do wiedzy, problemów bytowych studentów, ich komplikacji i perspektyw życiowych. Na tym tle wpisane są jeszcze dywagacje o życiu i śmierci, postawie kontemplacyjnej i aktywnej, o sprawach wyimaginowanych i realnych.
Te elementy-problemy Zanussi traktuje po trochu jak klocki w układance. Tworzy z nich wzór słuszny i pouczający, ale zbyt rozsądny i arbitralny. Bo słuszności problemów nie są słusznościami artystycznymi. Mówiąc inaczej – Zanussi nazywa rzeczy po imieniu, wylicza je, tworzy z nich konstruktywistyczną architekturę, ale odbiera im siłę psychologiczną i życiową.
U podstaw tego nieporozumienia legł dualizm koncepcji. Z jednej strony autor Iluminacji chce dać pewne przemyślenia o rzeczywistości, z drugiej zaś – niejako – wchłonąć autentyzm życia. Dla pierwszych powodów tworzy w gruncie rzeczy wymyślną formułę filmu, pełną retorycznych zwrotów, znaczących obrazów i uargumentowanych wywodów. Dla drugich – preferuje autentyzm miejsc i scenerii, role obsadza aktorami niezawodowymi, stosuje collage dokumentalny lub quasi-dokumentalny (scena z prof. Tatarkiewiczem). W rezultacie metody te gryzą się: to, co jest uogólnieniem myślenia filmowego, zostaje zabite przez dosłowność, natomiast prawda dosłowności zostaje osłabiona wyszukaną koncepcją. Odbiło się to szczególnie na budowie roli głównej (w wykonaniu Stanisława Latałły), która jest zarazem kluczem i wyjaśnieniem filmu, jego materiałem faktograficznym i pointą. Nieporadność – to podstawowa cecha postaci. Dzięki tej dyspozycji psychicznej bohater zaskarbia sobie życzliwość widowni, wygrywając na uczuciach macierzyńsko-ojcowskich, ale – równocześnie — wywołuje pewną niechęć, jaką budzi każda ślamazarność. Pojawia się więc motyw infantylizmu życiowego, który stanowił już podstawowy rys psychologiczny w Ostatnim dniu lata. Taka charakterystyka postaci ma konsekwencje ogólniejsze: wizerunek uczonego jako człowieka zdecydowanego i określonego pewnym zespołem cech (między innymi przedsiębiorczością, ambicjami lub: posłannictwem zawodu, świadomością celu) został zastąpiony plastycznością osobowości. Pasywność postaci rozmywa pierwotną intencję; film mówi więcej o „życiowej drodze” adepta nauk, czyli punkt ciężkości spoczywa tu na trudnościach w zrobieniu kariery, a nie na dyspozycjach jednostkowych, które ją warunkują. Sprzyja temu również inna nieporadność, a mianowicie aktorska. Rola mogła dać szanse na wydobycie elementów filozofującej opowieści o mądrości życiowej i książkowej oraz o realiach i złudzeniach. Od aktorstwa zależał pogłębiony obraz współczesnego człowieka. Nie zostało to jednak zrobione.
Niezależnie od takich czy innych zastrzeżeń, a przede wszystkim sprzecznej formuły filmowej, dzieło Zanussiego jest – przynajmniej w intencjach swoich – usiłowaniem zrozumienia losu współczesnego człowieka w aspekcie problematyki moralnej i wydobycia aktualnych dominant społecznych. Iluminacja jest na pewno pierwszym filmem tego reżysera, w którym zrywa on ze schematem mówienia równocześnie z dwóch pozycji. Ale i w tym przypadku Zanussi nie potrafił odmówić sobie przyjemności dwuznacznego rozwiązania: dostrzega prawdziwą złożoność sytuacji społecznych i psychologicznych, ale powstrzymuje się od wskazania ich podskórnego mechanizmu i podania właściwego komentarza. W porównaniu z poprzednimi filmami wystartował do przodu, chce jednak lecieć, rozwijając tylko jedno skrzydło.
6.
Fragment prozy Zofii Kossak-Szczuckiej:
Wielka sala o stu kolumnach. Rozpoczyna się badanie.
Dozorujący odczytuje z tabliczek uwagi. Ze zdumieniem dowiadują się wywołani, że był ustawicznie przy nich. Słyszał każde ich słowo, spostrzegał każdy odruch, niemal każdą myśl.
Odrzucony...
Odrzucony wreszcie Enoch Chaldejczyk. Przeszedł zwycięsko wszystkie próby, a zabrakło mu serca przed ostatnią.
Były nią drzwi. Wysokie, gładkie, które należało otworzyć. Enoch zmacał wysoko dwa gładkie stalowe pierścienie. Chwycił je i wtedy zaszło coś strasznego. Ściany wraz z drzwiami zakolebały się gwałtownie i jęły zapadać w dół. Enoch puścił pierścienie... Zabłysło światło. Mag dozorujący stał przy nim z lampą oliwną.
– Szkoda – rzekł – chybiłeś najłatwiejszą próbę.
Słysząc nieubłagalny wyrok, Chaldejczyk płakał w głos.
– Jesteście nielitościwi – uskarżał się. – Rozmyślnie nie chcecie dopuścić nikogo. Jesteśmy osłabieni i wyczerpani. I wtedy żądacie od nas największego męstwa.
Badanie dobiegało końca. Z pięćdziesięciu uczniów tylko dwóch zostało przyjętych! Dwóch! Reszta wracała do świata.
Aleksander Ledóchowski
– 12 –
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
Początki kina na ziemiach polskich, prof. Małgorzata Hendrykowska
-
Kształtowanie się rynku filmowego w Polsce na początku lat 90
Wybrane artykuły
-
Mój pierwszy pomysł – zostać fałszerzem. Z Kubą Sowińskim rozmawia Aleksandra Okońska
Aleksandra Okońska
"Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu", nr 4/2018