Artykuły
„Kino” 1986, nr 6, s. 15
Młodzi – próba autoportretu
Alicja Iskierko
Kim są dzisiejsi dwudziestoletni? Czasem cwani, częściej zagubieni, od kilku lat, co stwierdzają badania socjologiczne, stawiający przed sobą minimalne cele społeczne. I… jeszcze mniej spodziewający się od współczesnej rzeczywistości będącej małoowocnym rezultatem ciężkiej pracy ich ojców. Tacy, w większości, jawią się bohaterowie tych filmów. Przyjrzyjmy się bliżej tym filmom.
Mantra Piotra Łazarkiewicza – dokumentalna relacja o grupie młodych, próbujących ucieczki od niewesołych realiów w kierunku wierzeń i wartości transcendentalnych. Jest to egzotyczny w polskim pejzażu światopoglądowym kult Kriszny... A oto Pawła Karpińskiego Śmierć kliniczna – próba psychologicznego portretu zespołu rockowego o takiej właśnie nazwie, przyczynek do analizy różnych przejawów młodzieżowych fascynacji noszących, prawdopodobnie, charakter zastępczy.
Rocznik ‘63 Michała Maryniarczyka, Troszkę dobrze Krzysztofa Langa, Postrzyżyny Tomasza Szadkowskiego i Edukacja Pawła Woldana. Są to uczciwe próby opisania stanu świadomości i warunków bytowania młodzieży w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. Ich bohaterowie to uczniowie pewnego warszawskiego liceum (Rocznik ‘63), uczestnicy Hufca Pracy (Troszkę dobrze), uczniowie pewnej szkoły podstawowej (Edukacja) i grupa młodzieży w różnym wieku skupiona wokół Szkolnego Ośrodka Socjoterapii (Postrzyżyny). Wszystkie te filmy, zróżnicowane pod wzgledem warsztatowym, łączy przesłanie, że młodzież jasno widzi i surowo osądza rozbrat między teorią naszego ustroju a jego praktyczną realizacją. Między deklaracjami a zaprzeczającymi im postawami ich rodziców, nauczycieli i pracodawców. Owocuje to brakiem wiary, odmową lub cynizmem. Np. u maturzystów z filmu Maryniarczyka. Ich ideowe wyznania są z góry obliczone na przyszłe profity. Szczere zaangażowanie stało się udziałem jednostek. Przez większość zastąpione zostało swoistym rodzajem gry społecznej.
Pewien nastolatek z Postrzyżyn mówi: „Dyrektor, człowiek nieprzygotowany, znał tylko dwie metody: zawiesić albo wyrzucić. To moja piąta szkoła. Dopiero tutaj czuję się sobą. Teraz jak wpadnę w kanał, mam depresję, a nawet myśli samobójcze, mogę się do tego przyznać, mówić szczerze. Rodzice chcą nas urobić na własną, dawną modłę. Miłość? To absolut. Przyjaźń? Ma człowiek trzech, czterech przyjaciół, ale i tak w głębi duszy jest ten punkt, który zwie się samotnością. Praca? Praca to układ poniżający. Pracowałem jako konwojent (...), po paru godzinach byłem wykończony, upierdolony, a nawet nie miałem gdzie sie umyć”. Inny dodaje: „Utrzymuje mnie rodzina. Uczę się i mam zamiar tak trwać przynajmniej do 24. roku życia”. „Ależ to jest program pasożyta” wtrąca ktoś. Chłopak na to: „Państwo więcej ludzi okrada niż ja. Ja niczego nie wybierałem. Ludzie, ludzie, woła któryś z rozmówców, każdy chce coś rozpieprzyć, może by tak zacząć od własnej głupoty, od własnego fanatyzmu?”.
Opisanych tu postaw nie można uogólniać, warto jednak wiedzieć, że istnieją. Autora zaś cenić za to, że opisał je w sposób wiarygodny, nie tuszując ani postaw, ani języka, w jakim je wyartykułowano.
Filmy o młodych bynajmniej niepochlebiające swym bohaterom, obnażające stan zagubienia, brak wyższych celów, hipokryzje a nawet cynizm, a jednocześnie wskazujące przyczyny takiego stanu, przenoszą naszą uwagę z wychowanków na wychowawców. Ci zaś, jak w czasach głośnej Szkoły podstawowej Tomasza Zygadły, dalej z zapałem wychowują małych hipokrytów i usiłują kalkować metody pedagogiczne z czasów własnej młodości. Prace społeczne to repetycja dawnych „wykopków” (Edukacja) i dość często zamiast wychowania – musztra w zupackim stylu (Troszkę dobrze), zamiast autentycznej wiedzy i wiary w ideały – repetycja poręcznych frazesów politycznych (Rocznik ‘63).
Te konstatacje nie pozwalają uciec od pytań o postawy autorów tych filmów. Jacy są? Czy sami nie czują się wychowankami Szkoły podstawowej i absolwentami liceum opisanego przez Maryniarczyka w Roczniku ‘63?
„Trzeźwe dzieci we mgle” – tak przed kilku laty pisałam o młodych realizatorach, których trzeźwość dotyczyła wówczas nader przytomnego trzymania się z dala od wszelkich zawikłanych spraw społecznych. W ubiegłym roku w cyklu recenzji Debiuty WFO – poza czasem użyłam tytułu jednego z filmów (Poza czasem) dla wyrażenia myśli o nawykowej ucieczce młodych, świetnie pod wzgledem warsztatowym przygotowanych reżyserów w dziedziny bezpiecznych, bo ponadczasowych tematów – egzystencjalnych, moralnych itp. Dziś mam ochotę dodać kąśliwe „bezzębni trzydziestoletni”. Przypomnijmy, że młodzi twórcy przedstawili wówczas pełne kunsztownych metafor i filozoficznych uogólnień filmy opisujące: zakony Kamedułów, najpiękniejszą jaskinię świata, miejsca martyrologii wielu narodów i skomplikowane losy mniejszości ukraińskiej. Filmy te znamionował jednocześnie i talent, i ucieczka od centralnych problemów współczesności. Zarzutu tego nie można, na ogół, powtórzyć pod adresem reżyserów filmów dzisiaj w „Małym Kinie” opisanych. Choć i tu autorskie konstatacje nigdy nie są formułowane wprost, lecz misternie wplecione w mozaikę zanotowanych faktów i zdarzeń.
Powraca jednak pytanie o przyczyny takiego stanu. Są powody, by oskarżać pokolenie zdolnych, wykształconych, sprawnie posługujących się językiem filmu ludzi o brak zakotwiczenia w gąszczu zawikłanych spraw swojego czasu. Tylko... czy to ich własna zasługa? W mocy pozostaje jeszcze jedno pytanie. Skoro młodzi są zdolni (a są), skoro uciekają w tematy bezpieczne (a uciekają), to dlaczego te ucieczki nie owocują czymś istotniejszym, bardziej ambitnym niż poprawność warsztatowa? Dlaczego nie ma wyraźniejszych śladów awangardy artystycznej, nowego języka czy stylu?
Oczywiste, że to, co o bohaterach filmów i po części ich twórcach można powiedzieć, stanowi refleks głębszych społecznie zjawisk: politycznych, społecznych, moralnych. Jest w nich odbicie skomplikowanego czasu, w którym powstały, niedostatków mecenatu kulturalnego i pewnych ułomności postaw reżyserów. Powtórzę to, co już kiedyś napisałam: odpowiedzialność się dzieli, ale nie pomniejsza. W przyszłości liczyć się będą tylko filmy i nazwiska ich twórców. Pozostaje więc pytanie: jacy naprawdę są? Cwani? Skłonni do rejterady z pierwszej linii? Obojętni? Czy gniewni, lecz gniew maskujący?
PS „Od paru lat pieniądz, jak nigdy dotąd w okresie powojennym, stał się czynnikiem określającym prestiż i znaczenie człowieka w społeczeństwie, a także decydującym o jego samopoczuciu tak, jak kiedyś urodzenie, a do niedawna wykształcenie. Temu niewątpliwie demoralizującemu kryterium oceny sprzeciwia się jedna trzecia młodzieży, dla której praca dająca wysokie zarobki jest wartością mało ważną”. (...)
Czy działalność społeczna jest wartością, na której ci zależy? 82 proc. chłopców i 75 proc. dziewcząt odpowiada: w niewielkim stopniu, nie zależy mi, nie zastanawiałem się. Wpływ na sprawy państwa i narodu? Niewiele ponad jedna czwarta (27 proc.) uważa ją za wartość ważną... I jeszcze to: „Bardzo często w wypracowaniach będących metodą uzyskiwania swobodnych wypowiedzi pojawia się wizja domku pod lasem lub na wyspie”... Cytowane fragmenty pochodzą z artykułu Tomasza Stańczyka „Co jest w cenie?”, opublikowanego w tygodniku „Razem” (7/86) nt. młodzieży szkolnej, opartego na Raporcie Instytutu Badań Problemów Młodzieży.
Alicja Iskierko
– 15 –
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
POLSKIE KINO POWOJENNE, dr Rafał Marszałek
-
„Zimowy zmierzch” i „Zagubione uczucia” jako przykłady Odwilży w...
Wybrane artykuły
-
Lenartowicza, Żebrowskiego i Chmielewskiego marzenia o „Wiernej rzece”
Piotr Śmiałowski
„Kino” 2009, nr 1, s. 58-62
-
Została tylko pamięć, więc to śpiewamy. Z Jaśminą Wójcik i Dominikiem Strycharskim rozmawia Krzysztof Marciniak
Krzysztof Marciniak
"Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu", nr 4/2019