Artykuły
„Głos Prawdy" 1929, nr 183
Mocny człowiek
V. Z.
Mocny człowiek Przybyszewskiego dopiero dziś stał się aktualny. Wczoraj jeszcze był zbyt nowoczesny, – stosunek zaś jego do kobiety był zbyt skomplikowany. Bielecki nie jest bowiem takim sobie prymitywnym typem zbira duchowego, raubrittera i „genialnego pasożyta”, jakim go sobie niektórzy wyobrażają. Nie jest to tylko wyzyskiwacz kobiety, brutal, co bierze od kobiety wszystko, a potem ją rzuca. Dowodem jest chociażby to, że potrafi pójść bardzo daleko na drodze pokuty, gdy pokocha kobietę, aż do samounicestwienia się. Jeśli jest rzeczywiście kanalią, to jakże jego ekspiacja da się pogodzić z jego stuprocentową jakoby amoralnością? Odpowiedź na to jest tylko jedna. Mocny człowiek szuka w kobiecie ideału. Niszczy on co prawda życie Łucji, wyzyskuje ją – to prawda. Ale czy nie dlatego przypadkiem, że Łucja nie jest dlań nawet kobietą, ale po prostu narzędziem w ogóle. Kimże jest bowiem Łucja, jeśli nie bezwolnym, bezosobistym stworzeniem żyjącym zmysłami – na pół zwierzątkiem? I dlatego może Łucja musiała zginąć, unicestwiona przez tę siłę fatalną, w której nie potrafiła obudzić ducha. I dlatego znów Nina zwycięża go, jest mocniejsza od „mocnego człowieka”. Gdyż Nina odkrywa w Bieleckim ducha.
I mimo całego paradoksu tego twierdzenia można śmiało powiedzieć, że Bielecki jest człowiekiem poszukującym ideału. Jego stosunek do kobiety przypomina nieco stosunek bayronowskiego Don Juana, który poprzez rozpustę tegoż ideału szukał: ducha w kobiecie, którą obecnie zaczyna realizować.
Tak maluje go wizja filmowa, „w glorii” reżyser Henryk Szaro. Odbiega w tym w pewnej mierze od oryginału trylogii Przybyszewskiego – to prawda. Ale czy ta zmiana nie jest raczej nową, jedyną właściwą interpretacją Mocnego człowieka?
Jednym z najsilniejszych momentów są sceny miłosne Bieleckiego z Niną. Bielecki (którego odtwarza Grzegorz Chmara) jest człowiekiem żywiołu, zmysłowego porywu. Jego sceny z Niną, kierowane przez p. Majdrowiczównę, podszyte są olbrzymim temperamentem Chmary i wyjątkowo subtelną interpretacją jego partnerki. Można się zresztą nie dziwić Chmarze wobec znanego ogólnie faktu, że p. Majdrowiczówna jest jedną z najpiękniejszych artystek polskich. Temu właśnie należy przypisać, zdaje się, niezwykły „kontakt” tych artystów oraz pogłębienie i wysubtelnienie przez Chmarę roli Bieleckiego.
Wybrane wideo
-
O PROGRAMIE APF, dr Rafał Marszałek
-
POLSKIE KINO PRZEDWOJENNE, dr Rafał Marszałek
-
Twórczość Kazimierza Kutza na tle polityki historycznej lat 60
Wybrane artykuły
-
Trzy spojrzenia przez okno. „Pożegnania” Dygata i Hasa
Grażyna Stachówna
„Kwartalnik Filmowy” 1999, nr 26-27
-
Wprowadzenie
Piotr Witek
[w:] Andrzej Wajda jako historyk. Metodologiczne studium z historii wizualnej